*
|↓dół🗏| 👈↩ | 🏡 | Święci | Paruzja | zło | walka | cel | wiara |♣ nadzieja ♣|♥ miłość ♥|♥ miłosierdzie ♥|♥ iskra ♥| radość |♣ 🌿 ♣|
modlitwa | grzech | 👹 | Wykaz |*
Dlaczego dążę do prawdy? Bo Bóg w Trójcy jedyny JEST Prawdą i drogą do życia wiecznego z Nim. Wierzymy Jemu i dlatego dążymy do Jego Królestwa, Królestwa Bożego, Królestwa Prawdy. Cóż nam zostanie, gdy wyrzekniemy się dążenia do prawdy, tylko fałsz i kłamstwo, droga ojca kłamstwa i zabójcy. Zacytuję słowa św. Tomasza apostoła i odpowiedź Jezusa wskazującą siebie, Boga, jako drogę prawdy do życia wiecznego:
«Panie, nie wiemy, dokąd idziesz. Jak więc możemy znać drogę?» Odpowiedział mu Jezus: «Ja jestem drogą i prawdą, i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie. Gdybyście Mnie poznali, znalibyście i mojego Ojca. Ale teraz już Go znacie i zobaczyliście». Rzekł do Niego Filip: «Panie, pokaż nam Ojca, a to nam wystarczy». Odpowiedział mu Jezus: «Filipie, tak długo jestem z wami, a jeszcze Mnie nie poznałeś? Kto Mnie zobaczył, zobaczył także i Ojca. Dlaczego więc mówisz: "Pokaż nam Ojca?" Czy nie wierzysz, że Ja jestem w Ojcu, a Ojciec we Mnie? Słów tych, które wam mówię, nie wypowiadam od siebie. Ojciec, który trwa we Mnie, On sam dokonuje tych dzieł. Wierzcie Mi, że Ja jestem w Ojcu, a Ojciec we Mnie. Jeżeli zaś nie - wierzcie przynajmniej ze względu na same dzieła! (J 14,5-11)
Ilekroć Kościół popadał w kryzysy, tylekroć Bóg go podnosił, następował powrót do prawdy. Święty Franciszek z Asyżu pojął, jak ma odbudować Kościół. Zrozumiał, że chodziło o budowę trudniejszą - odnowę Kościoła targanego wewnętrznymi niepokojami i herezjami. Nie chcąc zostać uznanym za twórcę kolejnej grupy heretyków, Franciszek spisał swoje propozycje życia ubogiego według rad Ewangelii i w 1209 r. wraz ze swymi braćmi udał się do Rzymu. Papież Innocenty III zatwierdził jego regułę.
Później, podobnie pomagając papieżowi działał święty Ignacy Loyola. Kilkuosobowa grupa składająca się ze studentów Sorbony przygotowujących się do kapłaństwa (w tym Ignacy) i wyświęconego już w 1534 roku księdza Piotra Fabera z Sabaudii, zdecydowała się służyć papieżowi we wszelkich możliwych dziedzinach, a zwłaszcza w zadaniach najtrudniejszych. W 1537 roku grupa (do Rzymu pojechali Ignacy Loyola i Piotr Faber) oddała się do dyspozycji papieżowi Pawłowi III, który udzielił im słownej akceptacji. Po święceniach kapłańskich 24 czerwca 1537 roku w Wenecji podjęli pracę duszpasterską w Republice Weneckiej. 27 września 1540 roku papież Paweł III, bullą Regimini Militantis Ecclesiae (O Kościele walczącym), zatwierdził Towarzystwo Jezusowe, ograniczając liczbę jego członków do 60.
Władcy tego świata udało się oficjalnie zlikwidować rękami papieża (Klemens XIV papież 1769÷1774) w 1773 roku zakon jezuitów. Zakon służący papieżowi we wszelkich możliwych dziedzinach, a zwłaszcza w zadaniach najtrudniejszych, zwłaszcza jemu osobiście! 21 lipca 1773 Klemens XIV podpisał breve Dominus ac Redemptor noster (wydane 16 sierpnia 1773 roku), rozwiązujące Towarzystwo Jezusowe. Zmarł trzynaście miesięcy później (22 września 1774 roku). Ostanie miesiące swego życia cierpiał z powodu niepowodzeń, trwał w ustawicznym smutku. Czy wspominał los oddanych mu jezuitów, których skazał na niebyt oraz niewolniczy los ich podopiecznych w rękach portugalskich oprawców? Czy już wiedział, że wkrótce stanie przed Obliczem Tego, Który JEST Prawdą? Czy nie był w stanie wyznać prawdy, nawrócić się przed śmiercią? Zapewne znał dobrze „Nie ma dla nich skruchy po upadku, jak nie ma skruchy dla ludzi po śmierci”, więc powinien był zrobić to, wszak były to wieki gdy: „De fide orthodoxa“, stało się podręcznikiem dogmatyki na wiele stuleci. Zobowiązany przed śmiercią był, na ile to wtedy dla papieża było możliwe, zredukować skutki swych grzechów przeciw Bogu i Kościołowi. Nic mi o takich jego działaniach nie wiadomo.
W likwidacji Towarzystwo Jezusowego, papieżowi nie o Bożą prawdę chodziło, ale mogę się w tym mylić! Kościół rozwiązał służący papieżowi zakon. Czy było to konieczne, w imię czego lub kogo?
W opartym na faktach filmie (zrealizowanym w 1986 roku) „Misja“ przedstawiono szczerze, niektóre polityczne realia (po 1750 roku) dotyczące bezwzględnej likwidacji redukcji misyjnych, pod pozorem niezgodnego z nauką Kościoła traktowania przez jezuitów Indian. Redukcje misyjne stanowiły własność Towarzystwa Jezusowego i dlatego były niezależne od państw kolonialnych (tu: Hiszpanii i Portugalii). W 1732 roku aż 141242 osób z plemienia Guarani mieszkało w jezuickich redukcjach.
Po wypędzeniu w 1767 roku jezuitów z Hiszpanii redukcje stały się celem ataków ataków łowców niewolników bądź odebrane jezuitom zostały włączone do Portugalii lub Hiszpanii. W 1801 roku tylko 45637 Indian Guarani przetrwało w redukcjach.
Papież zadecydował oficjalnie oddać tereny redukcji z filmu „Misja“ Portugalii. Objęli je we władanie portugalscy łowcy indiańskich niewolników (dotąd Indianie byli wolni, bo w 1542 roku król Hiszpanii Karol V zabronił niewolnictwa Indian aktem „Nowe Prawa”). Emisariusz papieża kardynał Altamirano, były ksiądz jezuita został wysłany, aby zadecydować, czy redukcja ma być wydana Portugalii. Rzekomo o dalszym istnieniu w tym miejscu jezuitów oraz ich podopiecznych, zadecydować ma czy ich dotychczasowa praca jest zgodna z nauką Kościoła. W rzeczywistości papież posłał kardynał Altamirano tylko dla oszukania jezuitów, że o losie redukcji zadecydowała ocena ich działalności. Decyzję o przekazaniu tego terenu Portugalii papież podjął już przed wysłaniem Altamirano. Cóż wielcy tego świata (na wzór jego władcy) przedkładają fałsz pozorów ponad prawdę. Film ukazuje jak pod wpływem polityki ówczesnych mocarstw niszczono prawdę w Kościele.
Po rozwiązaniu Towarzystwa Jezusowego paradoksalnie jezuici przetrwali poza obszarami katolickimi! Zakon służący papieżowi we wszelkich możliwych dziedzinach, a zwłaszcza w zadaniach najtrudniejszych, mógł dalej służyć papieżowi, ale jedynie tam, gdzie nie sięgała likwidująca go jurysdykcja papieża!
Znalazłem, że biskup sufragan wileński Stanisław Bohusz Siestrzeńcewicz na rozkaz carycy Katarzyny, nie ogłosił breve Klemensa XIV o kasacie zakonu jezuitów wiernym, dlatego jezuici zostali w Rosji. W styczniu 1782 roku caryca Katarzyna samowładnie utworzyła arcybiskupstwo mohylewskie. Arcybiskupem na nim obsadziła ww. Stanisława Bohusza Siestrzeńcewicza z rządowa pensją 10 tysięcy srebrnych rubli. Papież bullą Onerosa pastoralis officii zatwierdził 15 kwietnia 1783 roku arcybiskupstwo mohylewskie.
W luterańskich Prusach nadal pomyślnie rozwijał się jezuicki Uniwersytet Wrocławski, w prawosławnej Rosji nowicjat dla jezuitów w Połocku (należącym po zaborze do Rosji). Jezuici nie wyginęli, przybywało ich na chwałę likwidującego zakon Kościoła.
Kolejni papieże Pius VI i Pius VII sprzyjali jezuitom pozostałym po kasacie zakonu - „na wygnaniu”.
Papież Pius VII, którego dwóch braci było jezuitami, 7 sierpnia 1814 roku bullą (tekst kopii bulli) „Sollicitudo omnium ecclesiarum” oficjalnie cofnął kasatę zakonu jezuitów, opierając się na zgromadzeniach działających „na wygnaniu” w Rosji i Prusach.
Pamiętam środę, 13 marca 2013 roku, wybór Jorge Mario Bergoglio na papieża Franciszka. Pamiętam, jego szczere bardzo serdeczne i proste pierwsze pozdrowienie wiernych w Centralnej loggii Bazyliki Watykańskiej, wspólną modlitwę za Seniora Benedykta XVI, pierwsze Urbi et Orbi błogosławieństwo papieskie. Równie szczerą końcową prośbę o modlitwę za siebie, serdeczne i proste pożegnanie: „Dobranoc i dobrego odpoczynku!”
Pamiętam też, jak tłumaczył dlaczego wybrał niespotykane dotąd wśród papieży imię Franciszek! Kierował się przy wyborze imienia radą, którą otrzymał: „Nie zapominaj o biednych!” Zwierzał się: „Potem myślałem o wojnach, w trakcie głosowania, aż do zebrania wszystkich głosów. A Franciszek jest człowiekiem pokoju. I tak w moim sercu pojawiło się imię: Franciszek z Asyżu. Dla mnie jest człowiekiem ubóstwa, człowiekiem pokoju, człowiekiem, który kocha i strzeże stworzenia; w tej chwili my również mamy związek ze stworzeniem, który nie jest tak dobry, prawda? To człowiek daje nam tego ducha pokoju, biedny człowiek... Ach, jakże bym chciał biednego Kościoła i dla biednych! Potem niektórzy żartowali. «Ale powinieneś nazywać się Hadrian, ponieważ Hadrian VI był reformatorem, musimy się zreformować …». A inny powiedział do mnie: „Nie, nie: powinieneś mieć na imię Klemens”. "Ale dlaczego?". «Jako Klemens XV: pomścisz się na Klemensie XIV, który zlikwidował Towarzystwo Jezusowe!». To żarty…”
Dla mnie zaś to nie przypadek, że na ten trudny czas kupczenia, kłamstw, szantaży, zwątpienia i wiarołomstwa niektórych, Kościół otrzymał odpowiedniego następcę świętego Piotra. Jedynego jak dotąd papieża działającego, jak święty Franciszek i święty Ignacy Loyola zarazem. Papież jest następcą wielkich odnowicieli Kościoła. Ufam mu i wierzę, że wbrew wszelkim przeciwnościom będzie strzegł prawdy w Kościele. Odnowi nasz Kościół!
W tym my - wszyscy wierni Kościoła - musimy papieża wspierać! Papieżowi należy się pomoc od wszystkich wiernych. Zwłaszcza od tych, którzy ślubowali poświęcić swe życie Chrystusowi i Jego Kościołowi, kardynałów, arcybiskupów, biskupów, księży, zakonnice, zakonników. Realizują ją wraz z nami wszystkimi - pozostałą liczną rzeszą świeckich - wiernych Chrystusowi i aktualnie żyjącemu pasterzowi Kościoła - następcy świętego Piotra.
Ci, którzy przez swoje dobrowolne śluby i święcenia, czy też inaczej, z rąk, nakazów, poleceń przełożonych, otrzymali jakąkolwiek władzę nad wiernymi, choćby tylko przez głoszenie Słowa Bożego i w jakiejkolwiek formie podają wiernym wykładnię tego co nam Objawił Bóg, niech zawsze mają na względzie słowa pierwszego papieża, który otrzymał swój urząd najgodniej, bo przez bezpośredni nakaz Jezusa! O jego władzy papieskiej zadecydował bezpośrednio żywy Bóg i tylko Bóg! Pierwszy papież, dobrze wiedział, jak będzie wyglądał koniec jego urzędowania, zapamiętał słowa Chrystusa Pójdź za Mną! Godnie sprawował urząd, aż do męczeństwa za czasów Nerona w Rzymie, dobrowolnie śmiercią krzyżową uwielbił Boga! Mógł jej uniknąć, opuścić wiernych, zlekceważyć nakaz Boga «Pójdź za Mną!»
Przypomnijmy słowa Świętego Piotra do sprawujących jakąkolwiek władzę w Kościele: Starszych więc, którzy są wśród was, proszę, ja również starszy, a przy tym świadek Chrystusowych cierpień oraz uczestnik tej chwały, która ma się objawić: paście stado Boże, które jest przy was, strzegąc go nie pod przymusem, ale z własnej woli, jak Bóg chce; nie ze względu na niegodziwe zyski, ale z oddaniem; i nie jak ci, którzy ciemiężą gminy, ale jako żywe przykłady dla stada. Kiedy zaś objawi się Najwyższy Pasterz, otrzymacie niewiędnący wieniec chwały. (1Piotra 5,1-4)
Wystarczy, gdy wszyscy pamiętać będziemy, że już na chrzcie (najczęściej za pośrednictwem rodziców i rodziców chrzestnych), w licznych odnowieniach przyrzeczeń chrzcielnych, zwłaszcza tych przy Pierwszej Komunii oraz Bierzmowaniu, w ewentualnych kolejnych ślubowaniach - Jedynemu Bogu ślubowaliśmy, w Jego Obecności - z wiarą w skuteczność i konsekwencje naszych ślubowań. Jesteśmy w pełni świadomi, że w każdej sytuacji ślubów Bogu trzeba dochować „jak Bóg chce;” - tak jak dochowało wierności wielu wybierając śmierć zamiast dalszego życia w ziemskich zaszczytach! Każdy taki wybór jest zawsze wyborem między Stwórcą a władcą tego świata.
Ważne, byśmy wszyscy zgodnie bronili zawsze tego, co nam nakazał Bóg, bo to nas łączy, zaś wystrzegali się wszystkiego co nas rozdziela. Jezus powiedział «Ja jestem drogą i prawdą, i życiem». Brońmy prawdy, aby nie zejść z drogi do życia wiecznego!
Ufam prawdzie również w nauce, solidnym wynikom eksperymentalnym i teoretycznym, szczególnie nauk ścisłych, technicznych, medycznych i przyrodniczych, gdyż wielu moich kolegów i ich uczniów nadal rzetelnie i uczciwie, z poszanowaniem prawdy je rozwija. Nie wyobrażam sobie dalszego rozwoju nauk ścisłych bez weryfikacji wyników badań stosując kryterium prawdy. Istnieją nauki respektujące prawdę. Nikt nie ma prawa takim naukom odebrać statusu nauki - w pełnym tego słowa znaczeniu. Wciąż, w wielu dziedzinach, nauka jest uprawiana przez ludzi uważających, że prawda istnieje i w swych publikacjach szanujących prawdę, jako pojęcie obiektywne.
Dążąc do prawdy, jako wierzący chrześcijanin, chcę w każdej chwili pamiętać, że na początku było Słowo i Ono JEST Prawdą. Było przed początkiem czasu, który nas ciągle pogania. Można w przenośni twierdzić, że czas straszy nas nieuchronnym końcem. Owszem wierzymy, że kiedyś będzie koniec całego tego danego nam materialnego czasu, w którym materialnie żyjemy i związanego z nim tego materialnego wszechświata, ale przy tym nie będzie to nasz koniec, gdyż jesteśmy nieśmiertelni, w czym nas upewnia Słowo ponadczasowe.
Dotychczasowe rozważania były już zbyt obszerne, bym zdołał je kontynuować w jednym pliku w sposób dla mnie przejrzysty. Jestem przekonany, że prawdy trzeba dociekać przez całe życie i po śmierci, gdy już poznamy Prawdę, nie uznamy tego za daremny trud. Całe życie warto zwalczać swe błędne wyobrażenia. Staram się kierować logiką. W mojej opinii warto poznać prawdę, zamiast żyć (nawet tymi miłymi dla naszego ego) wyobrażeniami nie mającymi odzwierciedlenia w rzeczywistości. Karmienie się nieprawdą, czyli złudzeniami prowadzi do rozczarowań. Również wielu niechrześcijan docenia wartość poznania prawdy. Chociaż dwa i pół tysiąca tysiąca lat temu byli filozofowie głoszący, że prawda jest względna, uznawali pragmatyzm. Dalszy rozwój wiedzy doprowadził późniejszych filozofów do poszukiwania i definiowania prawdy.
Pragmatyzm odżył na przełomie wieków XIX i XX, tym razem jako kierunek filozoficzny. Pod koniec ubiegłego tysiąclecia prawdzie, która współcześnie ma wiele pozytywnych znaczeń, w tym również pojęć istotnych w naukach, przeciwstawiono postprawdę. Dziś postmoderniści, neopragmatycy, poststrukturaliści i ich zwolennicy podważają nie tylko możliwość poznania obiektywnej prawdy, ale samo istnienie obiektywnej prawdy. W ten sposób chcą narzucić światu swoje poglądy i uzyskać władzę, aby to praktycznie zrealizować negują dotychczasowe osiągnięcia ludzkości.
Nauka wraz z filozofią, wg nich, przestała być szczególnym rodzajem wiedzy ludzkiej. Naukę oskarżono o służenie totalitarnym praktykom, etnocentryzm, wspieranie kolonializmu i kultury patriarchalnej.
Mam nadzieję, że nauki przyrodnicze obronią się przed przed tymi oraz innymi pseudofilozoficznymi zarzutami niektórych ze współczesnych „myślicieli” - „likwidatorów” osiągnięć dotychczasowego harmonijnego rozwoju filozofii, logiki oraz nauki, zwłaszcza fizyki i nauk technicznych.
W moim odczuciu w hierarchii fałszu (wszak źródłem wszystkich ataków na Prawdę jest ojciec kłamstwa) są sprawy znacznie poważniejsze. Te istnieją od początku. Od początku złe duchy podniosły bunt przeciw Stwórcy. Główną ich bronią jest kłamstwo. Tworzą i podsuwają nam ciągle fałszywe obrazy Boga. Walczą wszelkimi dostępnymi im metodami z prawdą, bo jej ucieleśnieniem JEST Bóg. Fałszywe obrazy Boga, występujące w atakowaniu Boga w postaci twórczości artystycznej, czy fałszywy kult obrazów, posągów, choć i takie się zdarzają, nie są tak groźne, jak fałszywe wyobrażenia o Bogu w naszym umyśle i duszy. Najgroźniejsze dla wiary są fałszywe obrazy zakorzenione oraz aktualnie tworzone i rozpowszechniane wśród ludzi wierzących. Moim zdaniem występują wśród wszystkich chrześcijan. Staram się je wykorzenić ze swego umysłu i duszy, ale przy tym wiem, że jest to wykonalne jedynie w pewnym stopniu, choć zależnym od starań. Trzeba zawsze być otwartym na prawdę. Nigdy nie należy twierdzić, że zna się już całą prawdę, to tak, jakby upierać się, iż zawsze się ma 100% racji! W tym (i wielu innych kwestiach) jestem pełen podziwu do tysiące lat rozwijanej mądrości Żydów, zwłaszcza Księgi Mądrości i Syracha!
W Księdze Mądrości oraz w czytaniu mamy: „Nie dążcie do śmierci przez swe błędne życie, nie gotujcie sobie zguby własnymi rękami! Śmierci Bóg nie uczynił i nie cieszy się z zagłady żyjących. Stworzył bowiem wszystko po to, aby było, i byty tego świata niosą zdrowie: nie ma w nich śmiercionośnego jadu ani władania Otchłani na tej ziemi. Bo sprawiedliwość jest nieśmiertelna. Do nieśmiertelności Bóg stworzył człowieka – uczynił go obrazem swej własnej wieczności. A śmierć weszła w świat przez zawiść diabła i doświadczają jej ci, którzy do niego należą.”.
Zawsze i wszędzie musimy pamiętać o Bogu …„, że wszystko, co uczynił, było bardzo dobre”. Przy tym moim zdaniem wypada pamiętać, że to „… diabeł trwa w grzechu od początku”.
Wg współczesnej ścisłej nauki (pogardzanej przez neopragmatyków, itp. współczesnych „myślicieli”) początek obserwowanego, materialnego Wszechświata miał miejsce około 14 mld lat temu. Stworzenie człowieka współczesnego miało miejsce zaś jakieś kilkaset tysięcy lat temu. Wg mnie wynika stąd, że do czasu pojawienia się ludzi już ponad 13 mld lat trwało panowanie diabła nad tym światem, polegające na nieustannym czynienie zła przez liczne, nieśmiertelne złe duchy.
Ci, którym nadal nie są wrogie ani obce logika i arytmetyka, niech sami z grubsza porównają skale, zła przez 14 mld lat czynionego nieustannie (każdy diabeł nie śpi, i każdy czyni zło nieustannie) przez niezliczone zastępy złych duchów, ze wszelkim możliwym złem uczynionym przez wszystkich ludzi, którzy dotąd pojawili się na tym świecie. Wg Population Reference Bureau razem z nami było ich niecałe 8 + 109 = 117 miliardów. Ludzie są grzeszni, ale choć maja duszę nieśmiertelną, ich ciała są śmiertelne!
Weźmy pod uwagę, że najstarsza osoba odnotowana w historii nie dożyła 123 lat. Jest to mniej niż 0,000009% czasu jaki upłynął od Stworzenia wszechświata! Załóżmy, że każdy z tych 117 miliardów ludzi żył 123 lata. Otrzymujemy mocno zawyżone 14391 mld lat łącznego czasu łącznych grzechów wszystkich ludzi zakładając, że nieustannie wszyscy z nich grzeszyli! Nie można tego, że wszyscy z nich grzeszyli nieustannie, żadną miarą uznać za prawdę! Jedną trzecią łącznego czasu (czyli osiem godzin dziennie) wszyscy z nich spali, a kto śpi nie grzeszy! Koniecznie trzeba odliczyć jedną trzecią. Różne można mieć przekonania w tym względzie. Ja uważam, że nawet najgorszy z nich, w czasie czuwania nie mógł grzeszyć bez przerwy! Musiał chociażby tylko jeść i walczyć o pożywienie, zapewne bywał roztargniony i wtedy też nie grzeszył. Szacujemy grzeszność przeciętnego człowieka z góry, więc odliczymy tylko czas na sen. Przy takich założeniach, każdy człowiek szacowany jest gorzej, niż najgorszy grzesznik, prawie jak diabeł. Jedynie odliczamy na sen jedną trzecią całego czasu z jego i tak niewiarygodnie długiego, bo aż 123 lata życia.
Zostaje wtedy niewiarygodnie zawyżone 9594 mld lat łącznego ludzkiego grzeszenia. Tak ograniczyłem z góry, z przesadną - ogromną nadwyżką, sumę czasów grzeszenia wszystkich od Dnia Stworzenia Adama aż do dnia dzisiejszego.
Policzmy grzeszenie diabłów. Co prawda Biblia mówi o niezliczonych zastępach niebieskich, wtedy kompletna klapa wszelkich naszych oszacowań! Wiemy, że słowo niezliczone jest w Biblii tylko symbolem dużej liczby - nie oznacza matematycznego pojęcia nieskończoności. Czasu grzechu matematycznie nieskończonej liczby diabłów nie można by żadną skończoną liczbą ograniczyć! Łączny czas grzeszenia niezliczonych zastępów diabłów byłby nieograniczenie wielki! Musimy jakoś realnie ograniczyć ten czas wychodząc z całkiem innego oszacowania - liczby naszych Aniołów Stróżów.
Każdy człowiek ma swego Anioła Stróża. Biorąc pod uwagę krótki czas życia ludzi, ten sam Anioł mógłby być Stróżem dla wielu kolejno żyjących ludzi. Znalazłem w Internecie pogląd (bez dowodu, wskazano że taka myśl została w XI wieku zapisana w Elucidarium) głoszący, że każdy Anioł Stróż ma jednego i tylko jednego człowieka pod swą opieką. Opiekuje się nim od poczęcia do śmierci. Nie jest Aniołem Stróżem dla nikogo innego. Zakładamy, że Aniołów Stróżów jest tylko tyle ile ludzi jest aktualnie plus ile dotąd było wszystkich ludzi razem wziętych. Liczba ludzi żyjących dotąd wraz żyjącymi aktualnie jest określona dość dokładnie. Oczywiście ciągle rodzą się następni. Nie znamy daty Dnia Ostatecznego - musimy pominąc tych, którzy jeszcze nie zostali poczęci. Choć tego momentu wyczekują już ich Aniołowie Stróże. Pomijam też tych, którzy z różnych względów zmarli w życiu płodowym, np. przy technice in vitro.
Zakładamy liczbę Aniołów Stróżów nie przewyższającą dotychczas żyjących liczby ludzi, przez co jest zaniżona. W Apokalipsie mamy: „I ogon jego zmiata trzecią część gwiazd nieba: i rzucił je na ziemię”. Wg tego: … niektórzy sądzą, że około jedna trzecia aniołów przeciwstawiła się Bogu”. Gdy założymy, że dwie trzecie wszystkich aniołów jest wiernych Bogu aniołów, a tych wiernych zaś jest co najmniej tyle ile Aniołów Stróżów, tych zaś nie więcej niż jest i już dotąd było ludzi razem, czyli około 117 miliardów. Zaniżamy co prawda liczbę aniołów wiernych Bogu, ale mamy szacunek, że ilość diabłów = 117 miliardów/2 = około 58 miliardów. Łączny szacowany czas ich pełnej (bo nie śpią i nieustannie czynią zło) dotychczasowej grzesznej działalności wynosi 58 miliardów*14 miliardów lat, czyli około 812 000 000 000 000 000 000 lat!
Pamiętajmy, że decydują tu założenia z konieczności straszliwie nierealne! Traktując literalnie sformułowania Biblii „niezliczone zastępy anielskie” jako nieskończoną liczbę, przy każdym określonym ułamku zbuntowanych aniołów, choćby tylko 1 procencie, czy 0,0000000001%, czy nawet znacznie poniżej tego, wtedy dla diabłów wypada zawsze nieskończoność czasu grzeszenia! Na szczęście wiemy, że starożytni pisząc „niezliczone” traktowali to jako symbol dużej liczby, dla nich nieokreślonej, ale możliwej do zliczenia. Przypomnijmy zatem powyższy (tak bardzo mocno zawyżony) czas łącznego ludzkiego grzeszenia wszystkich ludzi do dnia dzisiejszego, łącznie z aktualnie żyjącymi 10701 mld lat = 1 0701 000 000 000 lat! Przepiszę to raz jeszcze, aby były wyraźnie widoczne miejsca znaczące łącznego czasu grzeszenia:
Dlaczego aż taka dysproporcja? Lata robią swoje! Człowiek żyje co najwyżej 123 lata, każdy zaś bez wyjątku diabeł, na pewno od początku swego nieustannego grzeszenia, trwa w grzechu i nieustannie pomnaża ten swój straszliwy dorobek osobistych grzechów około 14 miliardów lat = 14 000 000 000 lat!
Przecież jesteśmy tylko ograniczonymi materialnymi możliwościami ciała, w tym mózgu, intelektualnie, wiedzą, pamięcią, chorobami, starzeniem, bardzo krótkim czasem życia, nieustannymi pokusami niezliczonych rzesz szatanów, o słabej wolnej woli, grzesznymi, bo ułomnymi ludźmi!
Jednak w ułomności naszej słabej wolnej woli zawsze tkwi znaczna możliwość naszego nawrócenia do Boga, którą nie dysponuje żaden, posiadający bardzo silną wolną wolę, szatan!
Dlatego powyższy wynik dedykuję wszystkim, którzy tak bardzo podkreślają ludzką grzeszność i z góry przeznaczają większość ludzi na wieczny pobyt w piekle, bez jakiejkolwiek nadziei wyzwolenia, czy zmniejszenia panujących tam, niewyobrażalnych cierpień, nieustannie dręczących nieszczęśników! Mam głęboko uzasadnioną nadzieję, że tacy jednak, siebie „świętego” już za życia, bez wahania, lokują w niebie. Co sądzą o nieograniczonym Bożym Miłosierdziu? Może ufają przeznaczonej tylko im Dobroci Boga, ale raczej modnie, „inaczej”! Wszak są nowoczesnymi, „myślącymi inaczej” również o Bogu i Jego Miłosierdziu! Niestety, taki „nowoczesny” pogląd panował w kościele już przez setki lat.
Podkreślający dzisiejszą grzeszność wszystkich (chyba z wyjątkiem siebie) chrześcijan są bardzo „tolerancyjni”! Mają niesamowicie „tolerancyjne poglądy”! W „imię powszechnej tolerancji” - „tolerują wszelkie poglądy inne”, byle identyczne „z definicją, którą sami ustalili”! Przypuszczam, że bez jakiegokolwiek wybrzydzania, zgodzą się nawet na „tolerancję ponowoczesną”!
Czy gotowi są tolerować poglądy szatana? Obawiam się, że ich poglądy dotyczące wiary w Boga są w niektórych kwestiach zgodne, nie poglądami, ale z największymi życzeniami szatana, które żywi względem wszystkich bez wyjątku ludzi! Bo szatani, nie wierzą w Miłosierdzie, ale w Jedynego Boga wszystkie bez wyjątku „złe duchy wierzą i drżą” ! (Jakuba 2,19) Żyją w ciągłym strachu, bo są w pełni świadome swych win i kary za nie! Jednak nieustannie zwiększają, na ile tylko zdołają swe winy i podtrzymują własną bardzo silną wolą! W dobroć i miłosierdzie Boga szatan nie wierzy, bo nie chce wierzyć oraz nienawidzi je wraz z ich Dawcą Bogiem, gdyż chce nienawidzić!
Tym zaś, którzy nadal zastanawiają się, czy aby na pewno prawie wszystkiemu złu, nie są winni ludzie, ale szatani? Polecam też przypomnieć sobie, wielokrotnie powtarzane w ciągu życia katolika: „Czy wyrzekasz się szatana, który jest głównym sprawcą grzechu?“.
Tak, Tak, szatan jest głównym sprawcą również wszystkich naszych grzechów! On nam nieustannie „gotowe do użytku“ grzechy ciągle podsuwa!
Banalnie przypomnę, cierpiącym na zaniki pamięci, czasy odległe. Adam i Ewa nasi pierwsi rodzice zgrzeszyli, właśnie z tego powodu! My odziedziczyliśmy ich grzech pierworodny, czyli skłonność do złego, wzbudzoną i stale utrzymywaną przez kuszenie szatana!
Tylko osoba wyjątkowo pyszna może twierdzić, że sama potrafi wymyślić sobie grzechy, odpowiednie dla siebie! Dodatkowo trwa w błędzie głupoty! Polecam powyższe też tym, którzy odpowiedzialność za wszelkie zło swojego życia i bliźnich przypisują tylko sobie, moim zdaniem, to wszystko jest rodzajem ukrytej pychy!
Uważam, że nie wolno nam usprawiedliwiać jakiekolwiek cierpienia, czy innego, choćby najmniejszego zła, skoro doskonale wiemy, iż wszelkie zło, w tym cierpienie i śmierć, nie pochodzą od Boga, tylko naszego śmiertelnego wroga. Szatan od stworzenia nienawidzi wszystkich ludzi bez wyjątku! Usiłuje nieustannie każdego człowieka wykorzystać, jako narzędzie, w buncie przeciwko Bogu. Najokrutniej traktuje jednak tych którzy ulegli jego pokusom i podporządkowali się jemu. Pamiętajmy, że bunt, kłamstwa, zabójstwa, wszelkie grzechy diabłów trwają od początku Stworzenia!
Nie możemy znać szczegółów początkowych 13 miliardów lat działalności diabłów, ale dobrze wiemy, że zło na ziemi trwa już od miliardów lat i nie może za nie być odpowiedzialny Bóg ani żaden człowiek, bo przed Adamem i Ewą nie było jeszcze ludzi.
Największy był atak na Boga-Człowieka Jezusa, szatan doprowadził do Jego okrutnej śmierci krzyżowej rękami ludzi, ale tym samym poniósł ostateczną klęskę! Wszelkie jego zbrodnicze plany i nadzieje definitywnie się rozwiały. Dnia trzeciego, w Zmartwychwstaniu prysnęły wszelkie plany diabłów - jak bańka mydlana.
Nie widzą już dla siebie żadnej nadziei, wszak nie wierzą w Boże Miłosierdzie i nie chcą zaufać Bogu ani Jego Słowu, intensywniej walczą z ludźmi. Koncentrują się zwłaszcza na walce z Kościołem, chrześcijanami. W swej beznadziei, diabły mimo ogromu swego skłócenia, rywalizacji, bezwzględnego egzekwowania hierarchii zła, walczą o to, kto z nich bardziej będzie cierpiał przez wieczność całą, wspominając całe zło wyrządzone przez siebie przez miliardy lat. Wszak Paruzja zniszczy wszelkie zło i przywróci zaślepionym diabłom zrozumienie pełni tego zła, które dotąd uczynili.
Zauważmy, że diabły żyją swoimi fałszywymi obrazami Boga! Tworzą fałszywe wyobrażenia Boga nie tylko, aby zwieść ludzi, ale odrębne fałszywe obrazy dla siebie, w które nadal sami wierzą. Walcząc z prawdą nie chcą i być może aktualnie już nie potrafią przyjąć Prawdy, dlatego nieustannie całą daną im mocą grzeszą i intensywnie nakłaniają wszystkich bez wyjątku do grzechu, wyrywając skutecznie prawdziwy obraz Miłosiernego Boga z wielu ludzkich umysłów i serc!
Gdy spłonie wszelki kąkol zła i ostatecznie, raz na zawsze, zapanuje prawda, dotychczasowa ich sytuacja też musi ulec zmianie! Wszak musi się jeszcze wypełnić: „Dlatego też Bóg Go nad wszystko wywyższył i darował Mu imię ponad wszelkie imię, aby na imię Jezusa zgięło się każde kolano istot niebieskich i ziemskich i podziemnych. I aby wszelki język wyznał, że Jezus Chrystus jest PANEM - ku chwale Boga Ojca“. (Filipian 2,9-11)
Podobnie proroctwo głosił już Izajasz: „Przysięgam na Siebie samego, z moich ust wychodzi sprawiedliwość, słowo nieodwołalne. Tak, przede Mną się zegnie wszelkie kolano, wszelki język na Mnie przysięgać będzie, mówiąc: "Jedynie u Pana jest sprawiedliwość i moc". Do Niego przyjdą zawstydzeni wszyscy, którzy się na Niego zżymali. W Panu uzyska swe prawo i chwały dostąpi całe plemię Izraela»“ (Izajasza 45,23-25).
Złe duchy mają bardzo silną wolną wolę i cały czas same, jako zbiorowość istot, które świadomie wybrały pełnię zła, decydują o swoim końcowym losie, kierując się nienawiścią. Zapewne ich nienawiść jest ślepa i nie potrafią ani nie chcą nad nią zapanować.
↑ Jako jedyne uzasadnienie ↑ w KKK 393, ↑ cytowane jest ↑ powyższe tylko to ↑ jedno jedyne zdanie ↑ ↑(z De fide orthodoxa, II, 4: PG 94, 877 C.)↑.
„De fide orthodoxa“, stało się podręcznikiem dogmatyki na wiele stuleci.
Bardzo ponury obraz wynikający z KKK 393 Katechizmu Kościoła Katolickiego nie jest jednak oryginalną myślą Św. Jan Damasceńskiego ani jakiegokolwiek innego świętego!
Wykazałem, że przed wiekami znalazł się w De fide orthodoxa wskutek pomyłki - dziwnego zbiegu przypadków. Ten negujący Boży Dar - wolną wolę stworzeń, deterministyczny zapis, został przepisany z pism pogańskich Neoplatoników. Najsmutniejsze, że pomyłka ta polegała na przypisaniu tego pogańskiego pogladu, akurat Świętemu Grzegorzowi z Nyssy, który miał krańcowo przeciwne poglądy! Przypomina mi rozpowszechniane w ubiegłych wiekach fałszywe obrazy, na których to, właśnie główni winowajcy, zadowolone diabły, przez wieczność całą dręczą cierpiących, nieskruszonych w porę grzesznych ludzi w piekle. Najwyższy czas, by fałszywe obrazy zdemaskować, usunąć zwłaszcza z Katechizmu.
Na mój ułomny ludzki, starający się kierować logiką i Prawdą rozum, z KKK 393 wychodzi na to, że potępieni na wieczność są nie tylko wszyscy diabli, ale i większość ludzi, zwłaszcza niechrześcijan, nieświadomych tego, że muszą w porę się skruszyć. Na pocieszenie warto przypomnieć, że nie wszystko, co napisali przed tysiącleciem, czy wiekami uznani święci Kościoła musi dogmatem, tym bardziej co napisali nie znający prawdziwego Boga poganie. Listy dogmatów Kościoła Katolickiego nie ma i nie będzie, bo nie może być. Trudno jednak szaremu wiernemu Kościoła Katolickiego stwierdzić, czy przypadkiem w swych myślach nie narusza jakiegoś, nieznanego mu dogmatu. Trudno, też udowodnić, że nie narusza się dogmatu, gdy ktoś to nam zarzuca, np. przytaczając jakiś cytat z Katechizmu Kościoła Katolickiego albo jego uzasadnienie.
Uwzględniając aktualną wiedzę o Bogu i Bożym Miłosierdziu, wydaje mi się, że nie powinniśmy, poszukując pełni prawdy, zbyt pochopnie, bez przemyśleń, odrzucać, starożytne, pełne wiary i nadziei poglądy o odnowieniu wszystkiego na końcu czasów, czyli pojednaniu z Bogiem wszystkich istot grzesznych. Poglądy takie głosili między innymi Ojciec Kościoła, biskup i doktor Kościoła, czczony w Kościołach Katolickich i Prawosławiu - święty Grzegorz z Nyssy, Orygenes, Święty Izaak Syryjczyk z Niniwy, Justyn, Klemens Aleksandryjski. Później święta Teresa, święty Tomasz z Akwinu, współczuli szatanowi, bądź modlili się o wybaczenie upadłym aniołom. Patrz m.in. ks. prof. Dariusz Kowalczyk SJ, „Bóg w piekle, czyli nadzieja powszechnego zbawienia“, Dariusz Kowalczyk, „Bóg w piekle“, Biblioteka Więzi, Warszawa 2001. Dlatego wielu późniejszych oraz aktualnych egzegetów i osób zainteresowanych problemami wiary nadal poważnie rozważa ten problem, jest to nadzieja oparta na coraz lepiej rozumianym Miłosierdzi Bożym i możliwości ostatecznej, tym razem właściwej decyzji wolnej woli istot grzesznych.
Nie należy jednak twierdzić, że zbawienie wszystkich stworzeń jest rzeczą pewną (Apokatastaza) - przeczyłoby to wolnej woli istot.
Święty Jan Paweł II Wielki dnia 27 kwietnia 1980 roku, w trakcie Wizyty Duszpasterskiej w Parafii Bazyliki Najświętszej Maryi Panny na Zatybrzu w Rzymie wygłosił homilię (po włosku) w której między innymi powiedział: „Chrystus jest dobrym pasterzem, bo zna człowieka: każdego i wszystkich”. … „On zna nas najbardziej «wewnętrzną» znajomością i wiedzą, tę samą wiedzą, którą on, Syn, zna i obejmuje Ojca a w Ojcu obejmuje nieskończoną prawdę i miłość. I przez udział w tej prawdzie i tej miłości, czyni nas ponownie w sobie dziećmi swego odwiecznego Ojca; uzyskuje raz na zawsze zbawienie człowieka: każdego człowieka i wszystkich, tych, których nikt nie wyrwie z jego ręki. … Kto w rzeczy samej mógłby Mu ich odebrać? Któż może unicestwić dzieło samego Boga, którego Syn dokonał w jedności z Ojcem? … Znowu staliśmy się własnością Ojca przez dzieło tej miłości, która nie cofnęła się przed hańbą krzyża, aby móc zapewnić wszystkich ludzi: «i Ja daję im życie wieczne. Nie zginą one na wieki i nikt nie wyrwie ich z mojej ręki.» (por. J 10,28).
Kościół ogłasza nam dzisiaj paschalną pewność odkupienia. Pewność zbawienia”.
Bardzo dobrze, że powyższe słowa w 1980 rok, powiedział oficjalnie papież, w Rzymie, Stolicy Piotrowej, do licznie zgromadzonych wiernych. Wielki święty czasów współczesnych, wszystkim ludziom ogłosił powszechną nadzieję zbawienia i nic mi nie wiadomo, aby słowa te spotkały się z krytyką!
Tak, mamy pewność zbawienia, ale jako istoty wolne mamy też prawo odrzucić, nasze zbawienie zdobyte przez Boga przez okrutną Jego śmierć na krzyżu! Mamy prawo raz na zawsze odrzucić nasze uczestnictwo we wspólnocie zbawionych z Bogiem w niebie. Uważam, że odrzucenie takie może nastąpić jedynie przy pełnej naszej świadomości tego, co ten ostateczny względem Boga akt zaakceptowania albo odrzucenia Jego miłości oznacza. Musimy w pełni swej wolności być świadomi skutków przyjęcia Jego Bożej Miłości wynikającej z Jego Dobroci, Jego Świętości oraz skutków odrzucenia wiecznego szczęścia w niebie, największego Daru Boga!
W Polsce z wielką krytyką za życia spotkały się słowa, nie głoszące bynajmniej apokatastazy, ale jedynie nadzieję zbawienia całego świata, niestrudzenie głoszone aż do śmierci, przez śp. ks. prof. o.Wacława Hryniewicza, mimo że wielokrotnie zaprzeczał, jakoby był zwolennikiem apokatastazy, w swoich licznych wystąpieniach publicznych i książkach.
Nigdzie w Biblii ani w Nauce Kościoła nie znalazłem wzmianki, aby Bóg odebrał kiedykolwiek jakiejś istocie posiadaną przez nią wolną wolę całkowicie. Owszem realizacja naszej wolnej woli jest ograniczana. Wszak my istoty ze skażonej natury grzeszne, wg naszego ostatecznego wyboru wolnej sądzeni będziemy, a nie wg pomyślnej realizacji naszych dobrych czynów. Jesteśmy bardzo cieleśnie ograniczeni, ułomni, nasz wiedza jest bardzo ograniczona, nie znamy nawet zbyt dobrze Słowa Bożego, tym samym - mimo szczerych chęci i decyzje naszej wolnej woli bywają niewłaściwe. Owszem możemy uzyskać dzięki wolnej woli przebóstwienie, ale do tego prawda jest niezbędna! Dopiero po ostatecznym uzyskaniu pełnej wiedzy i świadomości, znajomości prawdy, uzyskamy też pełnię wiary i miłości (nadzieja stanie się zbędna)! Dotyczy to w pewnej mierze szatanów, nie wierzą że Bóg JEST DOBRY, kiedyś muszą poznać pełnię prawdy o Bogu, który JEST PRAWDĄ! W tym widzę naszą ostateczną nadzieję, potem zostają już tylko wiary i miłość - ostateczne szczęście wieczne!