Święty Jan Paweł II pouczył nas, że szczęście, do którego Bóg stworzył człowieka, jest miłością. „Człowiek szuka miłości, bo w głębi serca wie, że tylko miłość może uczynić go szczęśliwym.” Wskazuje niezbędne warunki: „Miłość "potrzebuje" wolności.” oraz „Trzeba zawsze czynić prawdę w miłości.”
Mając ponad 77 lat coraz lepiej rozumiem, jak końcowe zdanie odnosi się do mnie. Owszem, zawsze dotyczyło wszystkich zbiorowości ludzkich. „Trzeba się uczyć być prawdziwie wolnym, ażeby nasza wolność nie stawała się własną niewolą” - teraz rozważam coraz częściej w kontekście świata, poszczególnych narodów, zwłaszcza Europy, dużej i małej ojczyzny (*.pdf), rodziny.
Konieczna jest też miłość własna, ale w całej hierarchii powinna zawsze zajmować miejsce ostatnie, jak zapisała siostra Faustyna: „O, jak wszystko ciągnie człowieka do ziemi, ale wiara żywa utrzymuje duszę w wyższych sferach, a miłości własnej przeznacza miejsce dla niej właściwe - to jest ostatnie.” (Dz. 210) O niej też decyduje nasza wola, rozum, wolność wyboru. Miłość Boga i bliźniego trzeba realizować przed miłością własną. Wymaga to stałej czujności.
Kardynał Ratzinger w „Rekolekcjach wielkopostnych wygłoszonych Ojcu Świętemu Janowi Pawłowi II” w 1983 roku znakomicie wyjaśnił na czym polega wolność człowieka i dlaczego wolna wola i prawda są niezbędne.
„Cała dyskusja chrystologiczna obraca się ostatecznie wokół zbawienia, wyzwolenia człowieka. … na czym polega owa "wolność człowieka"? … bez prawdy nie istnieje wolność godna tego miana”.
… „Ażeby być wolnym, człowiek powinien być "jak Bóg". Pragnienie upodobnienia się do Boga - to centralna myśl, wokół której obracają się wszystkie dążenia do wyzwolenia człowieka. … nic innego człowiekowi nie wystarcza, jego pragnień nie mogą zaspokoić rzeczy skończone. Świadczą o tym szczególnie nasze czasy, w których - wobec niewystarczalności wszelkich, najpełniejszych nawet, wolności mieszczańskich i wszelakich libertynizmów - zewsząd dochodzi natrętne wołanie o wolność totalną i anarchiczną. W konsekwencji antropologia wyzwolenia, jeśli chce zadośćuczynić całej głębi stawianego przed nią problemu, nie może uniknąć pytania: jak można osiągnąć ten cel, stać się jak Bóg, dostąpić przebóstwienia?
Logos uniża się, ażeby przyjąć za swoją wolę człowieka i zwraca się do Ojca w swoim ludzkim ja, przenosząc niejako swoje Ja na tego człowieka; tym samym przekształca słowo człowieka w Słowo przedwieczne, w swoje niebieskie: "tak, Ojcze". Dając temu człowiekowi swoje Ja, swoją własną tożsamość, przez to samo wyzwala człowieka, zbawia go, przebóstwia. Tutaj możemy niejako palcem dotknąć tego, co w istocie znaczy zdanie "Bóg stał się człowiekiem": Bóg przemienia śmiertelną trwogę człowieka w posłuszeństwo Syna, przeobraża słowa sługi w słowa Syna. W ten sposób bardziej zrozumiały staje się również sposób naszego wyzwolenia, naszego udziału w wolności Syna.
W jedności woli ludzkiej i Boskiej, o której była mowa, zrealizowało się najdoskonalsze z możliwych przekształcenie człowieka - zarazem jedyny, ostatecznie upragniony jego cel: przebóstwienie. W ten sposób modlitwa, włączająca się w modlitwę Jezusa, która w ciele Chrystusa staje się modlitwą Jezusa Chrystusa, może być nazwana laboratorium wolności. Tutaj, i nigdzie poza tym, dokonuje się owa głęboka przemiana człowieka - konieczny warunek lepszego świata. Jedynie na tej drodze sumienie osiąga swą całkowitą prawość i nieodpartą moc. I tylko z takiego sumienia może się na nowo narodzić taki ład spraw ludzkich, jaki odpowiada godności człowieka i który go chroni: ład, którego w każdym pokoleniu musi na nowo szukać czujne sumienie człowieka, ażeby nastało królestwo Boże, którego budowniczym może być sam tylko Bóg.”