Chciałbym lepiej poznać naszą wiarę, zwłaszcza odnośnie Matki Jezusa. Wiara ta jest zgodna dla rzymskich katolików i innych denominacji uznających prymat papieża oraz prawosławnych.
Taką wiarę wyznaje ogromna większość Chrześcijan. Wspólny fundament istniał i nadal istnieje, skoro większość nas stale, od wieków, nadal głosi to samo wyznanie naszej wiary z 381 roku, „Wierzę w jeden, święty, powszechny i apostolski Kościół”. Wyznanie obliguje do trwania w powszechnym Kościele apostolskim. Zobowiązuje wszystkich Chrześcijan do jedności. Wiarę przekazał Bóg Apostołom tylko raz. Komu zależy na podziałach, ten czepia się pojedynczych wyrazów. Znane jest źródło podziałów między nami.
Pełnia Łaski Boga - szczególne wybranie Matki Jezusa - nie jest akceptowane przez część protestantów. Drobniejszym grupom jest trudniej zaakceptować Boży wybór. Grupy kształtowały przez wieki to, co ich zdaniem najważniejsze, czyli swe wyznania, czerpiąc ze swego rozwoju, wzory przejmując z istniejącego Chrześcijaństwa. Ich zdanie przeważyło Bożą wolę. Jest to bardzo ludzkie. Mnie też nic co ludzkie nie jest obce, ale staram się walczyć z tym, co nie jest pożyteczne, zwłaszcza w dążeniu do naszej jedności. Mamy przynosić pożytek - plon zgodny z wolą Boga, aby uniknąć tego przed czym ostrzegał Jezus wspominając przepowiednię Izajasza. Proroctwo Izajasza wciąż spełnia się w naszych czasach. Reszta jest nadzieją.
Podziały w wyznawanej wierze świadczą, że zapomnieliśmy o woli Boga wyrażonej w modlitwie Jezusa - „aby stanowili jedno, tak jak My jedno stanowimy” (Jana 17,22). Wynikają z pychy.
My nie wybieramy sobie Boga, to On Wybrał nas, byśmy stanowili jedno. Jedno mimo różnorodności. Jedno ciało, dzięki różnorodności swych członków stanowi wspaniałą pełnię. (1Koryntian 12,12÷30)
Nie nam decydować, jaki ma być Bóg. Rzekł Mojżeszowi: JESTEM, KTÓRY JESTEM (Wyjścia 3,14). Jest niezmienny. JEST niepojęty, ale daje nam się poznać. Powoli Go poznajemy. Staramy się realizować Jego wolę. Jego wola jest stała. Jest fundamentem. My wszyscy jesteśmy grzeszni - chwiejni, dlatego dobrze, gdy wciąż nawracamy się, na nowo przypominamy sobie wolę Boga, staramy zrozumieć, czego od nas w danej chwili żąda (Dz 10,10÷44). Św. Paweł upomina byśmy trwali w jedności (1Koryntian 1,10 …).
Zobowiązują nas słowa Jezusa: „Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Uczcie je zachowywać wszystko, co wam przykazałem. A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata.” (Mateusza 28,19 i 20)
Słowa Jezusa dotyczą Apostołów oraz wszystkich narodów. Nie zachęcają do tworzenia maleńkich grupek wierzących inaczej niż Apostołowie i ich następcy. Wierzący inaczej, zamiast pamiętać Komu i w Kogo należy wierzyć, wybierają sobie w co mają wierzyć. Sami sobie wybierają ze swej grupki „swoich apostołów” do głoszenia „swej wiary”. Zapominają fundament: „Nie wyście Mnie wybrali, ale Ja was wybrałem”.
Kościół, mimo herezji trwał w jedności przez pierwsze wieki. Był zmuszony zwalczać herezje dotyczące Osoby Jezusa, z tego powodu na Soborze Efeskim w 431 roku potwierdził tytuł Jego Matki, jako Matki Bożej. KKK 466: … Maryja stała się prawdziwie Matką Bożą przez ludzkie poczęcie Syna Bożego w swoim łonie: „(Nazywa się Ją Matką Bożą) nie dlatego, że Słowo Boże wzięło od Niej swoją Boską naturę, ale dlatego że narodziło się z Niej święte ciało obdarzone duszą rozumną, z którym Słowo zjednoczone hipostatycznie narodziło się, jak się mówi, według ciała”.
Marcin Luter nie negował tego. Śp. ks. prof. Władysław Nowak w 1999 roku opublikował artykuł: „Maryja a Bóg Ojciec w religijności ewangelików”.
We wstępie ks. prof. Nowak podkreślił, że protestantyzm nie jest wyznaniem jednolitym. Wyróżnił trzy główne konfesje: anglikanizm, kalwinizm, luteranizm. Twierdzi, że do XIX wieku problem Matki Bożej nie istniał, ale w teologii protestanckiej panowało milczenie o Maryi Matce Pana.
Ja dostrzegam aktualnie mnóstwo bardzo drobnych wyznań wojujących z naszym Kościołem. W tej walce wśród nieznających zasad swej wiary należycie „letnich” katolików szukają swych nowych współwyznawców, min. krytykując mariologię.
Te liczne, ale drobne grupki, zaliczające siebie do protestantyzmu, podają jako źródło swej wiary Pismo i tezy Marcina Lutra. Nie zauważają, jak bardzo daleko same odeszły od wiary Marcina Lutra. Moim zdaniem nie potrafią podać źródeł swej wypaczonej wiary. Bazują na fałszywej interpretacji Pisma Świętego. Interpretują przy tym odmiennie kontekst na podstawie pojedynczych słów.
Nie zauważają, że Pismo stanowi logiczną całość dotyczącą wiary w Boga. Wiara w dosłowne tłumaczenie tekstu prowadzi do absurdalnych wniosków. Fałszywa interpretacja doprowadza również do lekceważenia osoby matki Jezusa.
Dziwnie interpretują Pismo. Drogą własnej dodatkowej interpretacji oficjalnych tłumaczeń Pisma poszukują naiwnych, którzy uwierzą im zamiast Bogu. Naiwnych, skoro nie mają zaufania do trwającej blisko dwa tysiące lat nauki Kościoła. Naukę Kościoła o Bogu w Trójcy Jedynym - Stwórcy Wszechświata, traktują, jak pogańscy Grecy, jako nowinki. Swoje wymysły z wieków XIX do XXI zaś - jako jedyną, tylko im objawioną - prawdziwą wiarę. Ich misją jest nawrócić na nią jak najwięcej ludzi, bo reszta, wg ich prywatnego wyjaśnienia, zostanie potępiona.
Osobnym zagadnieniem jest niechrześcijańska organizacja Świadków Jehowy (JW) krytykująca całe Chrześcijaństwo. Związana z nią korporacja (Christian Congregation of Jehovah's Witnesses, Inc., czyli Chrześcijańska Kongregacja Świadków Jehowy, Spółka Akcyjna) zawiera przymiotnik Chrześcijańska w nazwie. Ogólne sprzeczności logiczne nie pozwalają napisać cokolwiek rozsądnego. Wiele godzin rozmawiałem z różnymi osobami z tej organizacji. Jedyne co stwierdziłem, oprócz prymitywnych bzdur (dusza mieści się w kościach, amputacja ogranicza duszę człowieka, znaki na niebie zwiastujące zbliżający się koniec świata były w 1918 roku - większa ilość samolotów pod koniec I wojny) to brak znajomości wśród członków, podstawowych znanych mi, faktów o ich organizacji. Choćby o wielokrotnie już zapowiadanych datach końca świata (1874, 1914, 1918, 1925, 1945, 1972, 1975, 1984/1994, 2000, 2034), założycielu i jego następcach. Absurdalnie zakazują transfuzji krwi, przeszczepów. Znam górnika wykluczonego ze Świadków Jehowy, bo po poważnym wypadku pod ziemią, nieprzytomnemu, wykonano mu transfuzję krwi ratującą życie.
Żyje, ale wg przełożonych JW nie będzie wskrzeszony do życia wiecznego, bo bez jego wiedzy i zgody uratowano mu życie przez transfuzję. Komentować tego się nie da, bo absurdalny nonsens nie podlega logice. Biedni są ci, którzy wierzą w nonsensy, zamiast w Trójcę - Świętego Dobrego Boga.
Jak napisał w dalszym ciągu wstępu śp. ks. prof. Nowak, inicjator reformacji Marcin Luter w komentarzu do Magnificat mówi: „Nazywając Ją Matką Bożą, rozumie się całą Jej cześć; nikt nie może powiedzieć o Niej czegoś większego, nawet gdyby miał tyle języków, ile jest liści na drzewie, gwiazd na niebie i piasku na dnie morza”.
Zauważone przez ks. Nowaka milczenie o Maryi Matce Pana wynikało z hierarchii podstaw wiary protestantów. Jako najwyższy autorytet uznają protestanci Pismo Święte, milczenie zapewne wynikało z obawy, aby kult jakiejkolwiek osoby ludzkiej nie przysłonił kultu Boga wymaganego w Starym i Nowym Testamencie.
Błogosławiona jest Maryja w Ewangelii (Łukasza 1,42, Łukasza 1,45) i błogosławić będą ją pokolenia (Łukasza 1,45). Optymistycznie śp. ks. Nowak uznał, że w religijnym modelu wspólnot protestanckich problem wybrania Maryi przez Boga Ojca na Matkę Jego Syna sprowadza się do błogosławienia Jej. Zaś przejawem błogosławienia Maryi jest wpatrywanie się w Matkę Chrystusa jako wzór wiary i życia chrześcijańskiego. Jego zdaniem, ta forma czci jest wspólną cechą wszystkich Kościołów i wspólnot chrześcijańskich wyrosłych z Reformacji.
Trudno mi się z tym zgodzić, bo mnogość różnych wspólnot chrześcijańskich, twierdzących, że ich wiara wyrosła z Reformacji jest ogromna. Niestety mnogość ta nie jest na tyle jednolita, by można było obiektywnie wypowiedzieć się ogólnie odnośnie czci oddawanej przez wyznania protestanckie Matce Boga.
Podobnie, jak ks. Nowak, problem mariologii protestanckiej już w 1965 roku opisał o. Stanisław Celestyn Napiórkowski OFMConv. Wg niego protestancki teolog Delius, wyjaśniając pojęcie mariologii (Marienkunde), odnosi je tylko do mariologii katolickiej. Widzę, że nadal to obowiązuje.
Rzeczywiście, prawie do połowy XX wieku w kręgu teologów protestanckich panowała jakby zmowa milczenia w stosunku do problemów mariologicznych zauważa o. Napiórkowski.
Jeśli można mówić o mariologii protestanckiej XIX czy początku XX wieku, to chyba jako o mariologii milczenia (potwierdza to późniejsza opinia śp. ks. Władysława Nowaka).
W historii dogmatów pomijało się zupełnie osobę Matki Bożej. Dopiero rok 1950 (po ogłoszeniu dogmatu wniebowzięcia) przełamał owe silentium strictum. To był dla protestantów wielki szok. Nie wytrzymali. Pękły mury ciszy.
Narodziła się mariologia protestu. Usłyszeliśmy deklaracje biskupów protestanckich, którzy w listach pasterskich dokładnie precyzowali swe stanowisko. Minęło już siedemdziesiąt parę lat. Ostatnia, siódma strona tekstu o. Napiórkowskiego tchnie optymizmem odnośnie powolnej zmiany nastawienia teologów protestanckich.
Rozważając różnorodność jaką stanowi protestantyzm, wg mojej opinii najmniej oddzieleni jesteśmy doktrynalnie od anglikanów. Potwierdza to były anglikański biskup Michael Nazir-Ali - obecnie ksiądz rzymskokatolicki (jako żonaty - nie może zostać biskupem rzymskokatolickim, dlatego jest aktualnie księdzem).
Nazir-Ali ostrzega, by Kościół katolicki nie uległ neomarksistowskiej teorii, gdyż ta aktualnie niszczy kościół anglikański oddalając go od Boga i dogmatów, które już przed wiekami zostały ustalone na soborach. Trzech biskupów anglikańskich podjęło decyzje przejścia na księży katolickich.
Duża grupa wspólnot, dotąd anglikańskich, przeszła ze swymi duszpasterzami do Kościoła katolickiego. Największy Kościół Anglii tradycyjny kościół anglikański, którego wierni w 1534 roku postradali łączność z Kościołem Katolickim, gdy król przejął prymat, traci wiernych. Nadal w tym Kościele świecki panujący (król albo królowa Anglii) sprawuje najwyższą władzę. Liberalnie nastawieni, wprowadzający neomarksizm arcybiskupi traktują przejścia na katolicyzm jako prozelityzm ze strony kościoła katolickiego, chcąc uniemożliwić zjednoczenie Kościołów.
Ubolewam nad tym. Hierarchia wykorzystując tradycję chce bezwzględnie, korzystając z feudalnego systemu Kościoła, egzekwować swą władzę nad wiernymi (na wzór przywiązania chłopa do ziemi), przy jednoczesnym promowaniu neomarksizmu sprzecznego z jakąkolwiek tradycją.
Zgadzam się jednak, że prozelityzm utrudnia dążenia do jakże pożądanej pełnej jedności doktrynalnej, sakramentalnej i liturgicznej Chrześcijan. Może warto lepiej zdefiniować prozelityzm, aby odróżnić go od uzasadnionej ucieczki przed neomarksistowską teorią w swym kościele.
Proces jednoczenia będzie trwał dziesiątki lat, być może wiele wieków. Oby tylko trwał, wolą Boga jest zjednoczenie!
Sekularyzacja współczesnych społeczeństw powinna przyspieszyć jednoczenie, bo gdy hierarchowie zrozumieją, że tonący i brzytwy się chwyta, pominą wreszcie sprawy nieistotne, czyli ich prestiż, który przy braku wiernych nieuchronnie zmierza do zera. Wg mojej opinii kościoły przeciwne jedności znikną w pierwszej kolejności, jak kościoły heretyckie z pierwszych wieków chrześcijaństwa.
Oczywiście, dobrze wiem, że nie są heretykami, ale skoro sprzeciwiają się realizacji prośby Jezusa „aby stanowili jedno, tak jak My jedno stanowimy”, przeciwstawiają się Jego woli. Sami najlepiej wiedzą do czego zmierzają. Ta świadomość istnieje. Dotyczy nie tylko hierarchów różnych wyznań chrześcijańskich, biskupów, kapłanów, zakonników, instytutów, konsekrowanych osób, ale wszystkich wierzących Jezusowi. Brak wyjątku. Jedno jest niebo - jednoczy Boga ze wszystkimi, którzy akceptują Jego Miłosierdzie. Naprawdę mamy wolna wolę. Daje nam prawo sprzeciwiać się nawet Bożej woli jedności wyrażonej jasno w Ewangelii. Każdy zna konsekwencje odrzucenia Bożej woli - czyli śmierć. Wszak pamiętamy kłamstwo szatana („Wtedy rzekł wąż do niewiasty: Na pewno nie umrzecie!” Rdz 3,4). Wnet poznamy i to już ostatecznie. Każdy może być szczęśliwy.
Uzgodnienie doktryny zapewne wyglądać będzie podobnie, jak było to przy ustalaniu źródła naszego usprawiedliwienia. Trzeba coś logicznie, jednoznacznie, choćby tylko dwustronnie ustalić, wtedy inne Kościoły po jakimś czasie się z tym zgodzą. Nie zgodzą się Ci, którzy szybko oddalają się nadal od tego, co Kościół ustalił już w pierwszych wiekach swego istnienia. To prawda, że diabeł tkwi w szczegółach dzielących nas. Uniemożliwiających zgodne z Wolą Boga zjednoczenie a przecież logicznie nieistotnych szczegółach. Widzę w tej przeszkodzie nieziemską głupotę.
Jestem pełen uznania dla postawy Metodystów. Są moim zdaniem najbardziej pojednawczy względem innych wyznań chrześcijańskich. Tym, którzy w sposób ważny przyjęli chrzest w innym kościele chrześcijańskim udzielają, wszystkich pozostałych sakramentów. Pozostawiają bardzo wiele spraw do indywidualnego rozstrzygnięcia w swych sumieniach w obliczu Boga. Wszelkie wątpliwości można przedyskutować z księdzem. Przedstawiają swą Doktrynę w Internecie. W dalszej kolejności są ustalenia Światowej Rady Metodystycznej.
Kilkadziesiąt lat temu, dzięki mojej matce, poznałem w Katowicach superintendenta okręgu południowego Kościoła metodystów, księdza Adama Hercunia (*1932-11-08 †1998-04-23). Zaprosił mnie do swego mieszkania. Po paru godzinach dyskusji z nim przekonałem się, jak bardzo mało dzieli katolicyzm od ich wiary. Rozmawialiśmy też o Niepokalanym Poczęciu Maryi. Pytał, jak ja to rozumiem. Przyjął moje argumenty według tekstu Ewangelii, nie dyskutowaliśmy tego tematu. Był przeciwny prozelityzmowi. Ważna jest wiara i ufność Bogu, wtedy On zadba o nasz rozwój duchowy. Każdy z nas jest grzeszny, nie potrafi ustrzec się od wszelkich możliwych błędów, podsuwanych nieustannie przez kłamliwego kusiciela. Ważna jest dlatego wytrwała wola stałego dążenia do wzoru nauki Jezusa. Trwa to dzięki łasce mimo chwilowych upadków. Łaska nas stale podnosi.
Ks. Hercuń wypożyczył mi książkę o historii stopniowego rozwoju wiary braci Wesley. Przeczytałem z zainteresowaniem, choć mało było w tej książce o samym metodyzmie. Opisywała rozwój wiary braci trwający stale przez dziesiątki lat. Ich wzajemne umacnianie w wierze. Dążenie do prawdy. Odrębne wyznanie powstało później, gdy zostali odrzuceni przez kościół anglikański.
Zgadzam się, że chrzest dla Chrześcijanina jest tylko początkiem, wiara powinna stale wzrastać, aż do śmierci. Trzeba się otworzyć na wolę Boga zaufać Mu, w tym Anioł Stróż i Matka Boża nam stale pomagają, ale trzeba ufnie przyjąć ich pomoc. Przyjęcie wymaga nieco wiary, ale znacznie mniej niż ewangeliczne ziarnko gorczycy. Dotyczy to też ekumenizmu. Potrzebna jest wstępna wiara i przyjęcie w tym dziele Boskiej pomocy.
Nazwa Metodyzm powstała z ironicznej krytyki tej nowej nauki, podobnie jak nazwa Wielki Wybuch - początek obserwowanego Wszechświata.
Ks. Hercuń przyjaźnił się z abpem Damianem Zimoniem (wówczas proboszczem Parafii Najświętszej Marii Panny w Katowicach). Zapraszał do Katowic znane osoby z USA, które na gromadnych spotkaniach w latach siedemdziesiątych dzieliły się z nami swym świadectwem wiary. Nieco później, bo w 1978 roku, z inicjatywy Naczelnej Rady Kościoła Chrześcijan Baptystów zaproszony był do Katowickiej Katedry Chrystusa Króla Billy Graham.
Kilkadziesiąt lat po śmierci księdza Hercunia, z artykułu dra Edwarda Czajko „Sytuacja prawna ruchu zielonoświątkowego w Polsce w perspektywie historycznej”, dowiedziałem się, że był zielonoświątkowcem: „W związku z tym utożsamieniem się zielonoświątkowców z metodystami podczas okupacji, wielu kaznodziejów metodystycznych po wojnie było pochodzenia zielonoświątkowego (Michał Podgórny, Adam Hercuń, Adam Kuczma, a także, choć z innych powodów, Sergiusz Winniczek…)”. Przypuszczam, że ksiądz Hercuń, po poznaniu jak naturalna i prosta, bliska wierze pierwszych Chrześcijan jest wiara metodystów, na stałe przeszedł do Kościoła Metodystycznego.
Kościół Katolicki zasadniczo nie zezwala księżom na udzielanie Komunii św. protestantom, w tym anglikanom, ponieważ protestancka nauka o Eucharystii w istotnych sprawach różni się od nauki katolickiej. Nie ma na to zgody Stolicy Apostolskiej. Zostało to określone. Zgodę ksiądz posiada wyłącznie w sytuacjach krytycznych, po wyznaniu wiary w realną obecność Chrystusa w eucharystii przez proszącego.
Inną sprawą jest przeszkoda w przyjmowaniu przez rzymskich katolików sakramentu Eucharystii w cerkwiach prawosławnych. Dotyczy to również kościołów prawosławnych podległych papieżowi. Eucharystia jednoczy wszystkich prawosławnych. Z punktu widzenia prawosławnych, gdy rzymski katolik przyjmuje w cerkwi komunię - oficjalnie przechodzi na prawosławie. Kieruję się logiką. Podpowiada mi, że bilateralnie nie można oczekiwać więcej od kościołów nie podlegających jurysdykcji papieża, skoro istnieje trudność w interkomunii - między kościołami uznającymi prymat papieża.
Jest to problem dążenia do jedności przy zachowaniu różnorodności. Różnorodność Daru Języków była już przy zesłaniu Ducha Świętego. Różnorodność dzięki rezygnacja z Prawa ściśle obowiązującego Żydów pozwoliła stworzyć powszechny Kościół Chrystusa obejmujący wszystkie narody świata - kościół nieograniczający się już tylko do Żydów. Ogólnoświatowy Kościół - skutecznie docierał do sumień ludzkich - wszystkich narodów świata. Różnorodność nie ograniczała nikogo. Niestety dziś poważnie ogranicza. Nie jest to wina różnorodności, ale ludzkiej pychy.
Żydzi mają swoje Prawo i na całym świecie swoje synagogi. Jezus przyszedł na świat nie po to, by znieść Prawo, zlikwidować judaizm, ale aby jako jedyny w historii świata bezgrzeszny człowiek - jednorazowo i ostatecznie, dokładnie z Wolą Boga cały Zakon wypełnić.
Wypełnić dla wszystkich grzesznych stworzeń posiadających wolną wolę. Wystarczy, gdy ufnie przyjmą Jego Boży Dar - Dar męki i śmierci na krzyżu, za wszystkie winy całego świata.
Tylko On - jako Bóg mógł zbawić całą ludzkość, w tym Żydów. Tylko Bóg mógł wypełnić ściśle nakazy Prawa, bo jak napisał kard. Ratzinger, Jezus - Bóg będąc człowiekiem nie mógł zgrzeszyć. Cała reszta ludzkości, począwszy od Adama i Ewy była i jest grzeszna.
Kościół założony przez Chrystusa ma objąć wszystkich ludzi świata. W tym dziele możliwa jest rezygnacja z tego wszystkiego, co nie jest wymagane przez Boga. Konieczna jest szczera rezygnacja z tego co nie pochodzi od Boga i nas dzieli. Pismo Święte pokazuje jak mało pochodzi bezpośrednio od Boga. Ile skorzystano w budowaniu Kościoła z Darów Ducha. Reszta wynikła jedynie z historii rozwoju Kościoła podlega dyskusji, czy jest nadal niezbędna w dzisiejszych czasach. W kontakcie z bliźnim zawsze potrzebna jest rezygnacja, choćby z przysłowiowych ewangelicznych dwóch denarów zadatku na naszą niezasłużoną szczęśliwą wieczność.
Jakże ciężko nam zrezygnować z wielowiekowych niepotrzebnych przyzwyczajeń, mimo że zmiany wymaga od nas Bóg. Mamy pojednać się z naszymi braćmi w wierze, jak pojednał się w Egipcie ze starszymi braćmi Józef syn Jakuba Izraela, aby ich uratować od głodu. Wszyscy cierpimy na głód prawdziwej wiary. Ratujmy się nawzajem. Wiara nie jest sprawą indywidualną. Dotyczy losów całego świata. „Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?” (Łukasza 18,8) Mamy pojednać się z żyjącymi potomkami Jakuba - Izraela. Mamy się pojednać z muzułmanami. Ciekawe są ich poglądy na temat osoby Jezusa i Jego matki. Na swój sposób oddają jej cześć.
Skrajną grupę ludzi, ze względu na brak znajomości Boga, stanowią ateiści. Wykluczają istnienie Boga, więc wszędzie usiłują dopatrzeć się pogańskich pozostałości.
Kardynał Ratzinger w 1981 roku z istnienia pogaństwa wyciągnął przeciwny wniosek: „Wiedziały o tym wszystkie ludy. We wszystkich kulturach opowieści o stworzeniu mówią ostatecznie o tym, że świat istnieje dla kultu, dla uwielbienia Boga. Ta jedność kultur w tym, co dotyczy najgłębszych pytań ludzkiej egzystencji, jest czymś cennym”.
Nasunęło mi się wspomnienie ze szkoły średniej. Mieliśmy przez pewien czas polonistę wojującego ateistę. Powiedział nam, że łatwiej zmienić pogląd na skrajny osoby zaangażowanej, niż przekonać do jakiś poglądów kogoś indyferentnego.
Jedność kultur potwierdza, że Bóg nigdy nie był ludzkości obcy, jedynie był niewłaściwie czczony, gdyż niedostatecznie poznany.
Bóg Stworzył nas na obraz i podobieństwo swoje. Niestety ludzkość ciągle tworzy sobie obrazy Boga na swoje ułomne podobieństwo. Mitologie, w tym grecka i rzymska, zawierają wiele opisów typowo ludzkich ułomności pogańskich bóstw.
Trwanie w głupocie fałszywych obrazów Boga, błędnego kultu, mimo świadomości występowania takiego zła, jest być może najgroźniejsze. Tak było w końcowym czasie trwania Pierwszej Świątyni. Chroń Panie Boże przed taką inercją. Maryjo Matko Chrystusa wspomagaj nas!
Nie łudźmy się postępem. W poznawaniu woli Boga istnieje olbrzymia wielowiekowa inercja nadal. Intuicyjnie wyczuwam, że wieczności nie wystarczy, aby poznać naturę, czyli świętość Trójcy. Niemniej już tu i teraz mamy usilnie Go poznawać, zwłaszcza Jego wolę, by wyzbywać się odwiecznych błędów.
Owszem będziemy zbawieni dzięki nieograniczonemu Miłosierdziu Boga, ale być może liczba zbawionych byłaby większa, gdyby nie nasza zatwardziałość w czynieniu zła i głupota fałszywych obrazów Boga.
Nie powinniśmy pogardzać naszymi przodkami, którzy żyli 400 tysięcy lat przed nami, gdy najstarsze zachowane ślady pochówku wskazują, że wierzyli w życie wieczne. Smutne, że w XXI wieku sporo ludzi Bogu nie wierzy. To, że nie wierzą wynika też z przykładu, który im dajemy.
Po częściowym wprowadzeniu reform Soboru Watykańskiego II wzburzenie stron mariologią nieco przycichło.
Zamiast nieteologicznej pobożności ludowej, przyjmowane jest teologicznie poprawne, racjonalne czczenie Bożej Rodzicielki. O. Dariusz Piórkowski SJ twierdzi, że nieustannie trzeba nadal zwalczać wypaczenia kultu, zwłaszcza te z XX wieku. Za dobry przykład właściwej teologii maryjnej daje papieży Jana Pawła II, Benedykta XVI i Franciszka, którzy „już nie głoszą tego «rozdwojonego» w sobie Boga. Uczą, że w Bogu sprawiedliwość i miłosierdzie są jednością.”
Odnośnie kultu maryjnego jest on zawsze żywy w starych i ciągle odmawianych modlitwach: Zdrowaś Mario, Anioł Pański, Różaniec, wielu innych oraz starych i nowych, jakże licznych, trudnych do zliczenia Litaniach. Szczególny kult trwa nieustannie w licznych miejscach pielgrzymkowych.
Kult maryjny w Polsce trwa. Moim zdaniem nie ma potrzeby go poszerzać. Nie wymaga specjalnego propagowania, bo niezmiennie trwa.
Propagować zaś trzeba koniecznie Kult Bożego Miłosierdzia, bo widzę, że w całym Kościele słabnie w ostatnich latach, nawet w Polsce w Święto Bożego Miłosierdzia. Czyżby naiwnie tak chciano opóźnić dzień Paruzji?
Gdy brak zachęty, tam gdzie jej brak wrócą wypaczenia kultu sygnalizowane przez o. Piórkowskiego.
Msze Święte są konieczne. Same Msze Święte nam nie wystarczają. Dla każdego Chrześcijanina Bóg zawsze musi być na pierwszym miejscu. Jeśli Bóg jest na pierwszym miejscu, wtedy wszystko jest na właściwym miejscu! Oczywiście będzie wszystko na właściwym miejscu, jedynie wtedy, gdy nie wypaczymy w swym umyśle obrazu Boga na swój grzeszny wzór i ułomne podobieństwo swoje, jak wypaczali starożytni poganie.
Święta Maryjo, Matko Boża, dopomóż nam we właściwy sposób wielbić Twego Syna - naszego Boga oraz czcić należycie Twoją osobę i świętość Twoją - przewyższającą świętość wszystkich pozostałych świętych. Przewyższającą świętość 👼 wszystkich czytających ten tekst, nieprzekonanych nadal. Dopomóż nam Matko Kościoła zwłaszcza w szczerym ekumenizmie opartym na prawdzie i miłości wzajemnej.