🔚 

Czy informacja Delumeau o opinii św. Montforta jest słuszna?

Urodziłem się w XX wieku, ale w dzieciństwie też jeszcze słyszałem, że tylko nieliczni będą zbawieni. Aktualnie przeważa zgodny z Biblią i nauką JP2 o związku miłości z wolną wolą - pogląd o Bożej Miłości i nieograniczonym Miłosierdziu Bożym.

Mamy jednak wolną wolę i wbrew woli Bożej możemy się potępić. Może wciąż są zwolennicy takiej tragicznej dla ludzkości, sprzecznej z Bożą Wolą i Bożym Miłosierdziem, opinii o nielicznych zbawionych.

Najgorsza ze wszystkich wersja, stanowczo odrzucona we współczesnym Kościele, że 99.999% ludzi zostanie niechybnie potępionych, nie jest z XVIII wieku ani żadnego z wieków XIII÷XVIII. Niestety, na razie niewiele znalazłem, ale już to sugeruje, że powstała dopiero pod koniec XX wieku.

Śp. Jean Delumeau w wydanej w Paryżu w 1983 roku książce „Le Péché et la peur: La culpabilisation en Occident, XIIIe–XVIIIe siècles”, nieświadomie sam stworzył taką wizję potępionej w 99.999% całej ludzkości. Najprawdopodobniej nie zrozumiał Montforta. Delumeau nigdy nie słyszał o zakładanych w XVIII wieku przez Montforta stowarzyszeniach „Przyjaciół Krzyża”. Niesłusznie przypisał swoją fałszywą wizję, sugerującą niepojęte dla ludzi z XX wieku okrucieństwo Boga, śp. świętemu Ludwikowi Marii Grignion de Montfort. Jean Delumeau nie pomówił zmarłego przed wiekami świętego świadomie. Jestem przekonany, że Delumeau nie zdołał przeczytać Dzienniczka św. Siostry Faustyny. Pisał książkę zapewne w latach 1980÷1982. Było to zbyt krótko po odwołania (5 kwietnia 1978 roku) notyfikacji Stolicy Apostolskiej z marca 1959 zabraniającej szerzenia kultu Miłosierdzia Bożego, by mógł przeczytać „Dzienniczek”.

Nie było wtedy poprawnego, pełnego francuskiego wydania Dzienniczka św. Siostry Faustyny posiadającego akceptację Kościoła, jakkolwiek istniało wcześniejsze, w małej ilości egzemplarzy, skrócone, zniekształcone, niezgodne z nauką Kościoła, już niedostępne w latach osiemdziesiątych, francuskie wydanie (ks. Alojzy Misiak SAC opublikował je w 1953 roku).

Dopiero w 1984 roku, czyli po ukazaniu się książki Delumeau krytykującej Montforta, ks. Alojzy Misiak SAC opublikował pierwsze poprawne, francuskie, pełne wydanie [wg Nasza Przeszłość, Tom 132 (2019), ks. Tomasz Błaszczyk, strona 373 oraz strona 393 czyli strony 11 oraz 31 z 34 stron pliku *.pdf ].

W źle zrozumianym przez Delumeau fragmencie Montfort nie miał jednak na myśli potępionych na zawsze. Rozważał bardzo małą liczbę wybranych, ufnie przyjmujących szczególną świętość, przez zapisanie się do założonego przez Montforta stowarzyszenia „Przyjaciół Krzyża”, czyli upodobnienie się do ukrzyżowanego Jezusa Chrystusa. Wg książki Św. Ludwik Maria Grignion de Montfort, „PISMA WYBRANE”, Warszawa 2008, już pierwszy biograf Ludwika Marii Grignion de Montfort - Joseph Grandet napisał o tym w swej pracy, która ukazała się w 1724 roku. Patrz w „PISMA WYBRANE” tekst odnoszący się do tworzenia przez Monforta stowarzyszeń na stronie 242 w ramach komentarza.

Dwukrotnie wymieniona w „Liście okólnym do Przyjaciół Krzyża” proporcja jeden na dziesięć tysięcy, miała zachęcić do zapisania się do tak ekskluzywnego grona wybranych, jakim było stowarzyszenie „Przyjaciół Krzyża”. Celem stowarzyszenia „Przyjaciół Krzyża” było szczególne uświęcenie jego członków.

Uświęcenie szczególne dotyczy rzeczywiście bardzo nielicznych. Jest czymś przeciwnym, niż wieczne potępienie prawie wszystkich grzesznych. Tego, że wszyscy jesteśmy grzeszni, żaden chrześcijanin nie ma prawa kwestionować. Musi pogodzić się z tym, że Bóg zbawia grzesznych. Kogo miałby zbawiać, jeśli bezgrzesznych ludzi nie ma?

Pierwszą informację o tym, że rzekomo wg św. Montforta tylko jeden na dziesięć tysięcy będzie zbawiony, zauważyłem na stronie 27 książki ks. prof. Dariusza Kowalczyka SJ, „Między dogmatem a herezją”, Biblioteka WIĘZI, Warszawa 2003.

W swych artykułach w Internecie ks. prof. Dariusz Kowalczyk wskazał, że opinia pochodzi od ks. prof. Jana Kracika. Znalazłem, że śp. ks. prof. Jan Kracik w książce „Święty kościół grzesznych ludzi”, Wydawnictwo ZNAK, Kraków 1998, zapisał ją w rozdziale „Gdy grzeszników Bogiem straszono”, na stronie 126: „Św. Ludwik Maria Grignion de Montfort, powołując się na prywatne objawienia wielu świętych, twierdził, że zbawi się zaledwie jeden na 10 tysięcy ludzi!”.

Ponieważ na kolejnej stronie ks. prof. Jan Kracik cytował książkę Jean Delumeau, szukałem konkretnych źródeł w Internecie. Znalazłem w języku francuskim fragment (str. 31÷42) książki „Le Péché et la Peur. La culpabilisation en Occident. XIIIe-XVIIIe siècles” - „Grzech i strach. Poczucie winy w kulturze Zachodu XIII–XVIII w.”  Jean Delumeau w 1984 roku otrzymał za nią nagrodę „Prix Monseigneur-Marcel”. Nie znam francuskiego ani nie mam polskiej wersji tej książki. Mam ww. francuski *.pdf stron 31÷42. W Internecie jest też streszczenie i recenzja, tej sześćset stronnicowej książki. W luźnym tłumaczeniu francuskiego fragmentu końca strony 39. na język polski, mamy (wytłuściłem dwa zdania dotyczące św. Ludwika Marii Grignion de Montfort):

„… Jezuita św. Robert Bellarmin (koniec XVI - początek XVII wieku), porównując pisma św. Hieronima, stwierdził: „Liczba odrzuconych będzie podobna do ilości oliwek, które spadają na ziemię, gdy potrząsa się drzewem oliwnym; a niewielka liczba wybranych będzie porównywalna z nielicznymi oliwkami, które wymknąwszy się z rąk potrząsających, pozostały na wierzchołkach gałęzi, tam zostaną ścięte”.

Na początku XVIII wieku św. Ludwik Grignion de Montfort zapewniał o małej liczbie wybranych: „Jest tak mały, tak bardzo mały, że gdybyśmy go poznali, zemdlelibyśmy na jego widok. Jest tak mały, że nie ma nawet jednego wybranego na dziesięć tysięcy, jak to zostało objawione wielu świętym”.

Z tej doktryny, niegdyś prawdziwie fundamentalnej na Zachodzie, wypłynął obraz Boga, który nie jest już nasz: Boga bardziej sprawiedliwego, niż miłosier­nego, a nawet sadystycznego i „przewrotnego”. W XVIII wieku autor encyklopedii dla kaznodziejów, na wzór kazań, przywołuje Boga „zajętego zemstą” na potępionych, „wylewając na nich niewyczerpane źródła smoły i siarki”. „Nawrócony” w XVII wieku, p. de Queriolet, doradca parlamentu Bretanii, który został księdzem, opisany został przez ówczesnego biografa: „Myślał i często rozważał w swym umyśle, co wiedział i słuchał w kazaniach o małej liczbie wybranych …”

Aktualnie uważam, że cytowany powyższy tekst Delumeau odnośnie św. Ludwika Marii Grignion de Montfort jest zbyt niedokładną interpretacją fragmentu „Listu okólnego do Przyjaciół Krzyża” (Strona 6 z 9), który nie dotyczy ilości zbawionych, ale bardzo małej ilości osób - „Przyjaciół Krzyża”, szczególnie przez Boga wybranych, którzy chcą upodobnić się całkowicie do ukrzyżowanego Jezusa Chrystusa. Owszem zgodnie ze swą epoką Montfort gloryfikuje rolę cierpienia w naszym życiu i zaleca przyjmować wszelkie cierpienia. Potępia tych, którzy żyją zgodnie z przyjemnościami świata. Przeciwstawia świat zwolennikom Boga, przyjaciołom cierpiącego Jezusa. „List okólny do Przyjaciół Krzyża” jest skierowany do tej szczególnej grupy, która odpowiedziała na wezwanie i przystąpiła do tworzonego przez Montforta stowarzyszenia „Przyjaciół Krzyża”. Dla tej grupy wydrukował „List”. Pojawiąca się w nim dwukrotnie proporcja jeden na dziesięć tysięcy nie oznacza dla mnie, że dziesięć tysiecy musi być potępionych, by jeden mógł być zbawiony. Dzieła wszystkie św. Ludwika Grignion de Montfort są ogólnie dostępne w języku polskimfrancuskim. W języku polskim mamy pierwszy fragment:

4. … Przyjaciel Krzyża jest człowiekiem wybranym przez Boga spośród dziesięciu tysięcy ludzi żyjących podług zmysłów i rozumu; wybranym na to, żeby stał się człowiekiem w pełni Bożym. Wznosi się on ponad rozum i całkowicie przeciwstawia się zmysłom poprzez życie i światło czystej wiary oraz żarliwe umiłowanie Krzyża. …

Oraz drugi fragment (wykorzystany częściowo przez Delumeau):

[A. „JEŚLI KTO CHCE PÓJŚĆ ZA MNĄ...”]

14. Si quis, jeśli kto; kto, a nie wielu, by podkreślić małą liczbę wybranych53, którzy pragną upodobnić się do ukrzyżowanego Jezusa Chrystusa, swoje krzyże niosąc. Jest ich tak mało, tak mało! Gdybyśmy poznali tę wielką ich liczbę, omdlelibyśmy z bólu.

Jest ich tak mało, że wśród dziesięciu tysięcy z trudem znaleźlibyśmy jednego, jak zostało to objawione niektórym świętym, m.in. św. Szymonowi Słupnikowi, wedle relacji św. opata Nila; a następnie św. Efremowi i kilku innym. Jest ich tak mało, że gdyby Bóg zechciał ich zgromadzić, musiałby zawołać, jak to kiedyś uczynił przez usta proroka: Congregamini unus et imus54, zbierzcie się – jeden z tej prowincji i jeden z tamtego królestwa.

Moim zdaniem w powyższych określeniach użytych przez Montforta chodzi o szczególnie wybranych.

Tak zostali wybrani Apostołowie z licznych uczniów i słuchaczy Jezusa, został wybrany św. Piotr, wybrana została św. Faustyna oraz bardzo wielu innych.

W Starym Testamencie, np. wybranymi przez Boga byli Noe, Abraham zwłaszcza jego potomkowie, Izaak, Jakób - Izrael. Dygresja: muzułmanie twierdzą, że nie Izaak, ale Izmael - pierworodny, syn egipskiej niewolnicy Hagar jest tym wybranym. Dwunastu synów Izraela zostało wybranych, by z ich potomków powstał naród wybrany. Do szczególnej roli powołany został Józef. Dzięki niemu Jakób z potomkami przetrwał lata nieurodzaju w Egipcie. Później Mojżesz został wybranym, aby doprowadzić wybrany naród do Ziemi Świętej. Specyficznym wyborem Boga byli pierworodni. Podlegali symbolicznemu wykupowi.

Ród Lewiego zaś został wybrany przez Boga do służby przy Arce Przymierza, jako pomocnicy kapłanów. Brat Mojżesza Aaron i potomkowie Aarona zostali wybrani na dziedzicznych kapłanów.

Osobną kategorię wybranych stanowili prorocy. Symboliczne jest uchylanie się Jonasza od misji, do której powołał go Bóg, potem brak zrozumienia dla Bożego Miłosierdzia.

Wróćmy do proroków XX wieku

Dla Faustyny też wiele rzeczy z początku było niejasnych. Nie od razu zrozumiała, zanim ufnie przyjęła wyznaczoną jej przez Jezusa rolę w szerzeniu kultu Miłosierdzia. Zawsze cechowała ją pokora i posłuszeństwo względem przełożonych. Misję podobną do Faustyny, objawienia nam Bożego Miłosierdza, w tym samym Płocku w XIX wieku poprzedziła założycielka mariawitów, ale już na poczatku XX wieku nie podołała wypełnić w pokorze dyktowanych jej przez Jezusa zadań. Weszła w spór ze swoim przewodnikiem duchownym bł. o. Honoratem Koźmińskim. Spór ten rozstrzygnęli na jej niekorzyść trzej biskupi. Odwołała się do papieża Piusa X. Pojechała do Rzymu na audiencję. Papież przyznał rację biskupom. Wtedy zerwała z Kościołem.

Znajduję zbieżność słów zapisanych przez św. Montforta oraz zapisanychych przez Faustynę kilka wieków później.

Święta Faustyna opisuje widzenie szczególnie wybranych przez Jezusa do realizacji zbawienia ludzkości w cierpieniach krzyża i wzgardzie otoczenia. Doznała cierpień krzyża. Wielokrotnie doznawała wzgardy otoczenia. Podkreśla, że decyduje sposób przyjęcia takiego wybrania do świętości. Osobisty wybór wybranych przez Boga polega na przyjęciu w pokorze tego, że Bóg zezwolił na ten ich ciężki los ukrzyżowania.


Święta siostra Faustyna zapisała w lipcu 1935 roku:

… I dał mi Pan poznać szczegółowo, poznać Jezusa, ciężkość złości tych niewdzięcznych dusz: Widzisz, oto jest męka większa nad śmierć moją. Wtenczas zamilkły i usta moje i zaczęłam odczuwać (186) na sobie konanie, i czułam, że nikt mnie nie pocieszy ani wyrwie z tego stanu, tylko Ten, który mnie w niego wprowadził. Wtem rzekł do mnie Pan: Widzę szczery ból serca twego, który przyniósł niezmierną ulgą sercu mojemu, patrz i pociesz się. (Dz. 445)

… Ujrzałam Pana Jezusa przybitego do krzyża. Kiedy Jezus chwilę na nim wisiał, ujrzałam cały zastęp dusz ukrzyżowanych tak jak Jezus. I ujrzałam trzeci zastęp dusz i drugi zastęp dusz. Drugi zastęp nie był przybity do krzyża, ale dusze trzymały silnie w ręku krzyż; trzeci zaś zastęp dusz nie był ani ukrzyżowany, ani (nie) trzymał w ręku krzyża silnie, ale wlokły te dusze krzyż za sobą i były niezadowolone. Wtem rzekł mi Jezus: Widzisz, te dusze, które są podobne w cierpieniach i wzgardzie do Mnie, te też będą podobne i w chwale do Mnie; a te, które mają mniej podobieństwa do Mnie w cierpieniu i wzgardzie - te też będą miały mniej podobieństwa i w chwale do Mnie. (Dz. 446). Dostrzegam w tym cechy „Przyjaciół Krzyża” opisane przez Montforta.


Brak pragnienia upodobnienia, mniejsze upodobnienie do Jezusa w cierpieniu i wzgardzie oraz późniejszej chwale nie oznacza potępienia. Upodobnienie podkreśla chwałę świętych, naśladujących Go w cierpieniach i wzgardzie.

W niebie wszyscy będą szczęśliwi, ale wybrani, dzięki swym zasługom w cierpieniach i wzgardzie będą bardziej podobni do Chrystusa.

Nie powinno to nikogo dziwić, że nadal potrzebne są cierpienia wybranych, wszak św. Paweł w liście do Kolosan (1,24) już blisko dwadzieścia wieków temu napisał: „Teraz raduję się w cierpieniach za was i ze swej strony w moim ciele dopełniam braki udręk Chrystusa dla dobra Jego Ciała, którym jest Kościół”.

Aktualnie mamy ponad 8 milardów ludzi. Wszyscy bez wyjątku jesteśmy grzeszni. Za nas wszystkich trzeba dopełnić udręk krzyżowych Jezusa! Zdaję sobie sprawę z tego, że trudno nam pojąć tajemnice cierpień wybranych. Do czasu paruzji jest to niepojęte zło potrzebne nam - Kościołowi. Nie wolno za nie obwiniać Boga - my wszyscy jesteśmy winni! Nie On. Wszyscy jesteśmy winni, nie tylko ludzie. Oczywiście szatani mają znacznie większy udział w czynieniu zła, niż my słabi i krótko żyjący ludzie. W każdym złym czynie, jakiegokolwiek człowieka, główny udział ma zawsze szatan.

Wskazana przez świętego Ludwika Marię Grignion de Montfort proporcja wybranych, przyjmujących wybór przez wstąpienie do złożonego przez niego grona „Przyjaciół Krzyża”, względem ogółu zbawionych jest prawdopodobna i zgodna z Katechizmem Kościoła Katolickiego. Nie widzę żadnego związku „Przyjaciół Krzyża” z tym, co w XX wieku napisał Jean Delumeau.

Pamiętajmy, że wszyscy jesteśmy powołani do świętości, wiernego naśladowania Jezusa. Wielkie znaczenie ma nasza wolna wola. Wolna wola pozwala nam wybrać dla siebie potępienie, ale znacznie częściej wybieramy wygodne dla nas życie i to nie oznacza jeszcze naszego potępienia, choć znacznie lepiej wybrać podobieństwo do Jezusa w cierpieniu i wzgardzie. Dlatego szczerze podziwiam, w trzecim tysiącleciu, kandydatów do kapłaństwa, ufam im. Wg mnie są dzisiejszymi odpowiednikami „Przyjaciół Krzyża”, jeżeli wytrwają do końca - jestem o Kościół spokojny.

Mówimy o wybranych i o wyborze

Gdy dotyczy to wyboru przez Boga, aby wybór był skuteczny musi być przyjęty, musi stać się dodatkowo jeszcze wyborem naszym. Wybór kogoś przez Boga wymaga akceptacji przez tą osobę, czyli zgodnie ze swoją wolną wolą, osoba ta dokonuje wyboru drogi wskazanej przez Boga i póki żyje niekoniecznie jest to jej wybór ostateczny. Trzeba wytrwać do końca. Judasz należał do wybranych, przyjął wybranie na Apostoła, nie wytrwał, później żałował, ale nieodpowiednio, jego samobójstwo można uznać za kolejne złamanie zasad wiary w Boga. Piotr, mimo zapewnień, też nie wytrwał próby, ale całym swoim dalszym życiem, zwłaszcza śmiercią, udowodnił, że kocha Mistrza. Wolał naśladując Go w męce na krzyżu umrzeć, niż ponownie się go zaprzeć. Przyjęcie przez nas wyboru Boga, powinno być świadome skutków naszej decyzji. Przedstawiono to w komentarzu do Ewangelii Łukasza Łk 9,57-62 w VerbumDei.com.pl

W Ewangelii wg Mateusza 22,14 Jezus mówi nam, że: „wielu jest wezwanych, ale mało wybranych”. Kolejny raz odwołam się do VerbumDei.com.plPodstawowym powołaniem wszystkich ludzi jest zbawienie. Bóg nas kocha i nie chce nikogo potępić… On pragnie byśmy wszyscy zasiadali z Nim na Jego uczcie w niebie. Warto przeczytać cały komentarz.


HTML 5 Valid CSS 3 ! icon to Wave link 🔝   📋Wykaz spis stron   🔙📤