Wiele uwagi poświęca modlitwie nieustannej o. Joachim Badeni OP w książeczce „Prosta modlitwa”. Geneza wiąże się z realizacją zaleceń Nowego Testamentu odnoszących się do modlitwy. Nieustanną Modlitwę Jezusową praktykowaną przez Kościół Wschodni cechuje krótki tekst, np. werset „Jezusie Syna Dawida, zmiłuj się nade mną” składa się tylko z siedmiu wyrazów. Werset „Mów Panie, sługa Twój słucha” jest jeszcze krótszy. „Czasem taki werset zmienia wszystko, całą resztę życia” podsumował Badeni skutki, jakie osiągnął modląc się tym drugim wersetem (str. 41). Istotę tej krótkiej w formule i z pozoru prostej modlitwy nie da się łatwo opisać.
Jej podstawą jest akt wiary! Każda modlitwa bez wiary nie ma sensu. Wiara pochodzi od Ducha Świętego. Ale akt wiary religijnej nie oznacza jeszcze przyjęcia depozytu wiary. Bóg pragnie szczerej wiary, bo tylko taka jest skuteczna. Wielotomowe dzieło „Filokalia” przybliża nieco zasady praktykowania Modlitw Jezusowych, ich sens oraz rytuał związany z ich odprawianiem.
Ojciec Joachim uważa, że modlitwy nieustanne, polegające na wielokrotnym powtarzaniu, w wybranych porach od świtu do nocy, jednego króciutkiego wersetu, typowe dla pobożności wiernych Kościoła Wschodniego, są obce duchowości człowieka Zachodu. Jednak sam akt wiary w nieustanną obecność Boga nie jest aż taki trudny i może mieć inne formy.
Wśród form takiej modlitwy szczególną pozycję ma modlitwa różańcowa. Różaniec jest wielką modlitwą Zachodu (str. 42÷43). Badeni podkreśla, że jest to modlitwa trudna. Różaniec, jego zdaniem, jest o wiele trudniejszy niż nieustanna modlitwa Wschodu. W trakcie modlitwy różańcowej można osiągnąć, cytuję: „…widzenie tajemnicy. Widzenie nie własną wyobraźnią, tylko widzenie czegoś, co już sam Bóg daje. …To wymaga cierpliwości i trwania. I nie zawsze to wychodzi”.
W chrześcijaństwie zachodnim przez modlitwę można wejść w tajemnicę Boga, czego nie wiedzą niektórzy ludzie na Zachodzie i poszukują tajemnicy w obcych naszej wierze i kulturze mantrach buddyzmu.
Pięć obszernych tomów „Filokalia” nie wystarcza, by oddać istotę wschodniej wersji nieustannej modlitwy, korzenie której sięgają wspólnych początków chrześcijaństwa, znanej już w czwartym wieku, zdaniem Badeniego prostszej od wielkiej modlitwy Zachodu. Zebranie ogółu informacji odnośnie nieustannego trwania w modlitwie z książeczki „Prosta modlitwa” i pozostałych książek o. Joachima też nie usunie wrażenia niedostatku. Liczy się treść nie forma.
Istota ciągłej modlitwy jest prosta, bo zawsze tkwi w Bogu, Który JEST Niepojęty, ale jest niewyobrażalnie prosty. Świadomość nieustannej obecności Dobrego Boga prowadzi do nieustannej rozmowy z Nim. Nawiązujemy trwały kontakt. Mocą swej woli stan ten podtrzymujemy. Trwałość zależy głównie od nas samych. Dobrze, gdy jest.
Gdy zaś utracimy kontakt, pamiętajmy, że Ojciec zawsze, o każdej porze, oczekuje powrotu syna marnotrawnego. Bóg pragnie szczęścia każdego człowieka. Stworzył ludzi, aby podzielić się z nimi szczęściem Trójcy. Wystarczy zrobić pierwszy krok, a On wychodzi naprzeciw. Oczekuje szczerego powrotu, nie wyjaśnień. Wystarczy szczerość! On wie wszystko o nas, całą prawdę. Wie znacznie więcej, niż my sami. My jesteśmy nieświadomi. Nie On!
Zawsze jesteśmy grzeszni, On to wie, tylko my o tym nie pamiętamy. Jemu nie to przeszkadza, lecz brak szczerości. Gdyby nasz grzech mu przeszkadzał, już dawno by zaniechał kontaktów z całą ludzkością! Nigdy nie zaniechał ratowania nas! On przyszedł wycierpieć za wszystkie nasze grzechy, aby ani jedna owca z Jego owczarni nie musiała zginąć. Potrzebuje dlatego kontaktu z nami! On zawsze, nieustannie wychodzi naprzeciw, a ja tak rzadko to dostrzegam. Jeżeli dostrzegę, nie otwieram się na Niego, lecz uparcie pilnuję formy wyuczonego w dzieciństwie paciorka, tych wielu słów codziennie wielokrotnie powtarzanych, a których sensu już nie rozważam należycie, powtarzam bezmyślnie martwe dla mnie słowa akurat w tej chwili, zamiast w milczeniu skoncentrować się na ważnej dla Boga treści kierowanej do mnie. Ważnej, bo aktualnej, z myślą o mnie, o moim życiu, o szczęściu, które jest możliwe tylko we wspólnocie z Nim, czyli wspólnocie z Kościołem - Jego ciałem.
Modlitwa jest rozmową, nie powinna być monologiem, akurat tej osoby, która wie najmniej, nie ma nic istotnego do powiedzenia, ale mówi za to najwięcej „wyuczonymi w dzieciństwie formułkami”, powtarzanymi bez zrozumienia, okazując tym brak wiary lub szacunku do Osoby Rozmówcy, do Jego wiedzy, inteligencji i mądrości Stwórcy, lekceważąc tym samym Jego miłość, wiedząc, że On właśnie w tej rozmowie chce ją nam okazać przekazując to co najlepsze. Niedopuszcza Go do głosu. Modlitwa dla chrześcijanina jest niezbędna, choć czasem bywa lepiej, gdy przybiera formę całkowitego obopólnego zrozumienia w zupełnym milczeniu. Nawet, gdy brak zrozumienia z mojej strony, z Jego jest zawsze niewyobrażalnie pełne. Weźmy to pod rozwagę. Uważam, że jest to trudne, choć konieczne, wyciszenie we mnie, tego co z natury jest fałszywe, czyli głupie. Wpierw potrzebne jest jednak wyciszenie dosłowne, to zewnętrzne wyciszenie naszego otoczenia. Zminimalizowanie bodźców zewnętrzych utrudniających koncentrację na Nim (najważniejszym rozmówcy z jakim mieliśmy do czynienia w całym życiu). Zdaję sobie jednak sprawę, że mało kto, ma tak komfortowe warunki wyciszenia całego otoczenia, jak ja. Modlitwa nieustanna „Mów Panie, sługa Twój słucha” powinna po jakimś czasie pomóc odczytać Jego przekaz.
Ograniczę się do zacytowania czterech zdań o. Joachima kończących rozdział piąty (strona 45): „Mnie się wydaje, że nie muszę "wchodzić" w modlitwę, bo we mnie zawsze jest modlitwa. Jestem w jakimś stanie modlitwy. Mniej lub więcej świadomej, ale zawsze obecnej. Ale ten dar przychodzi z czasem.”