Wracam myślami do książeczki „Prosta modlitwa” o. Joachima Badeniego OP. Przypomina w niej o zaleceniach św. Pawła, aby modlić się przy każdej sposobności. Podstawą modlitwy jest zawsze akt wiary! Modlitwa bez wiary nie ma sensu. Wiara pochodzi od Ducha Świętego. Modlitwa musi być szczera.
Formę prywatnej modlitwy wybiera osoba modląca się. Pozornie najprostsza wydaje się nieustanna modlitwa Jezusowa, ale Badeni podkreśla, że jest to złudzeniem, gdyż tego typu modlitwy są obce duchowości człowieka Zachodu, który nie posiada wschodniej mentalności i bez niezbędnego przygotowania nie osiągnie odpowiednich wyników.
Szczególną pozycję w kościele katolickim ma modlitwa różańcowa. Różaniec jest wielką modlitwą Zachodu („Prosta modlitwa” , str. 42-43). Badeni podkreśla, że jest to modlitwa trudna. Różaniec, jego zdaniem, jest o wiele trudniejszy niż nieustanna modlitwa Wschodu. W trakcie modlitwy różańcowej można osiągnąć, cytuję: „… widzenie tajemnicy. Widzenie nie własną wyobraźnią, tylko widzenie czegoś, co już sam Bóg daje. … To wymaga cierpliwości i trwania. I nie zawsze to wychodzi”. W chrześcijaństwie zachodnim przez modlitwę można wejść w tajemnicę Boga, czego nie wiedzą niektórzy ludzie na Zachodzie i poszukują tajemnicy w obcych naszej wierze i kulturze mantrach buddyzmu.
Potrzebny jest akt wiary w nieustanną obecność Boga, forma zaś powinna być dostosowana do osoby. „Jeśli ktoś nie modli się spontanicznie, to lepiej aby modlił się formalnie - choćby wargami - niż gdyby nie modlił się wcale.” „To, co formalne, może w pewnej chwili stać się żywe.” (Prosta modlitwa, str. 49). Akt wiary religijnej wierzącemu nie wystarcza, istotny jest cały depozyt jego wiary. Bóg oczekuje od nas wiary, bo tylko wtedy słowa naszej modlitwy są skuteczne.
Skoro modlitwa jest rozmową z Bogiem, nie powinna być monologiem. Bóg w rozmowie modlitwy, chce nam okazać swą miłość. Przekazuje nam zawsze to, co w danej chwili dla nas najlepsze. Modlitwa dla chrześcijanina jest niezbędna, choć czasem bywa lepiej, gdy przybiera formę całkowitego obopólnego zrozumienia w zupełnym milczeniu. Nawet, gdy brak zrozumienia z mojej strony, z Jego jest zawsze niewyobrażalnie pełne. Weźmy to pod rozwagę. Uważam, że choć bywa to trudne, koniecznym wstępnym warunkiem owocnej modlitwy jest wyciszenie we mnie, tego co z natury jest fałszywe, czyli głupie. Mam na myśli również - dosłowne wyciszenie naszego otoczenia zewnętrznego - zminimalizowanie bodźców zmysłowych utrudniających koncentrację na Nim (Najważniejszym Rozmówcy z jakim mieliśmy do czynienia w całym życiu). Zdaję sobie jednak sprawę, że mało kto, ma tak komfortowe warunki wyciszenia całego otoczenia, jak ja. Modlitwa nieustanna „Mów Panie, sługa Twój słucha” powinna po jakimś czasie pomóc odczytać Jego przekaz. Nigdy nie należy się zniechęcać. W razie trudności w modlitwie można też wykorzystać rady Anioła Stróża. Nasz Anioł Stróż zasadniczo nie jest zmysłowo wykrywamy, ale można rozpoznać jego wskazówki w myślach. Aby je wyizolować z myśli, pomocne są porady św. Ignacego Loyoli. Ignacy wyróżnił trzy rodzaje myśli (własne, podszepty diabła, ostrzeżenia i wskazówki Anioła Stróża). Można rozpoznawania skutecznie się nauczyć. Można też wyróżnić chwile zstąpienia Boga do naszej duszy.
Wszystko wymaga czasu, wytrwałości w rozwoju. Pożądany rezultat, to cztery zdania o. Joachima kończące rozdział piąty (strona 45): „Mnie się wydaje, że nie muszę "wchodzić" w modlitwę, bo we mnie zawsze jest modlitwa. Jestem w jakimś stanie modlitwy. Mniej lub więcej świadomej, ale zawsze obecnej. Ale ten dar przychodzi z czasem.”