Święty Bóg Stworzył wszystkich, by podzielić się szczęściem Trójcy. Szczęście jest darem Bożej miłości. Miłość musi być dobrowolnie, świadomie przyjęta. Ufam, że wszyscy pragną szczęścia i uzyskawszy pełną świadomość zechcą je przyjąć. Siostra Faustyna napisała: „Dusza będzie potępiona tylko ta, która sama chce, bo Bóg nikogo nie potępia”. (Dz.1452)
Kościół modli się, czyli my wszyscy wierni Bogu modlimy się, o nadzieję zbawienia wszystkich bez wyjątków. W duszy czujemy, że jest to możliwe, ale zależy od nas. Bóg szanuje naszą wolność i nikogo nie zbawi na siłę.
Papież Franciszek podkreślił, że wolność jest charakterystyczną cechą chrześcijan: „To jest wielki cud Jezusa. Nas, niewolników grzechu, uczynił wolnymi”. Potrzeba nam wolności Dzieci Bożych, bo wówczas Duch Świętym mieszkający w nas, sprawia, że nasza wola stale jest zjednoczona z Bożą wolą.
Kościół, mimo wielkiego rozwoju, chyba zawsze trwał w kryzysie wiary swych członków. Od samego początku - zdrady Judasza. Widzę opisy kryzysów w Dziejach Apostolskich. Przemawiają z Listów Pawła, Listów Apostolskich również Apokalipsy. Od początku nękały Kościół poważne rozłamy, zwłaszcza herezje. Najgorsze zgorszenia trwały przez wieki do kontrreformacji. Brak wiary, miłości i szczerości ułatwił, fałszywe tuszowania poważnych błędów. Być może aktualny kryzys, zmniejszający poważnie liczebność wiernych w wielu krajach, zwłaszcza w Europie, spowoduje kolejne oczyszczenie. Kościół i jego wierni stale potrzebują oczyszczenia, ale nie formalnego, tylko szczerego - oczyszczenia serc nas wszystkich, bez wyjątku. Oczyszczenie - szczerość wobec Boga i świata - musi dotyczyć wszystkich świeckich i duchownych. Bóg jest Prawdą, wymaga od nas zawsze prawdy! Siebie możemy nadal okłamywać, zapominając że Bóg zawsze to Widzi i zawsze sprawiedliwie Ocenia. Blisko dwa tysiące lat Kościół trwał i nadal trwa w kryzysie. Będzie trwał w kryzysie.
Kościół wytrwa w kryzysie aż do paruzji! Jezus powiedział «Ty jesteś Piotr [czyli Skała], i na tej Skale zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą» (Mt 16,18). Kościół wytrwa w kryzysie, bo jest mistycznym ciałem Jezusa. „Wszyscyśmy bowiem w jednym Duchu zostali ochrzczeni, [aby stanowić] jedno Ciało” (1Kor 12,13). „Wy przeto jesteście Ciałem Chrystusa i poszczególnymi członkami” (1Kor 12,27). „Tak więc, gdy cierpi jeden członek, współcierpią wszystkie inne członki;” (1Kor 12,26). Wiele jest więc różnych powodów cierpień, kryzysu Kościoła. Głównym sprawcą jest diabeł. Sprawcami są też ludzie: otwarci wrogowie Kościoła, lecz również członkowie Kościoła i co najbardziej przykre osoby stanu duchownego, zwłaszcza gdy dotyczy to duchownych pełniących w nim wyższe urzędy.
Powinniśmy też zawsze mieć na uwadze, że szatan jest władcą tego świata, nad którym niestety ciągle, aż do paruzji, uzurpuje sobie władzę. Szatan jest odpowiedzialnym w dużej mierze również za wszelkie grzechy ludzi, jak i zło tego świata. Wyrzekamy się go, jako „głównego sprawcy grzechu”, przyjmując sakrament Chrztu Świętego. Tym boleśniejsze są rany Kościoła, kiedy szatan atakując Kościół posługuje się członkami Kościoła - członkami Ciała Chrystusa. Posługuje się szatan nawet niektórymi z pełniących w Kościele urzędy, skutecznie nakłaniając ich do zbrodni. Wśród apostołów też był zdrajca. Kościół potrzebuje wielu biskupów, godnych następców apostołów. Względem pełniących w Kościele urzędy sprawców zgorszenia nadal jest aktualne biblijne zalecenie: „A urząd jego niech inny obejmie!”. (Dz 1,15-20)
Główny sprawca jest ojcem kłamstwa. Do życia Kościoła zgodnego z Bożą wolą nie ma innej drogi jak tylko przez prawdę (J 14,6). Tylko prawda wyzwala Kościół z kryzysów. „Nie toczymy bowiem walki z ludźmi”, ale „przeciw rządcom świata tych ciemności, przeciw pierwiastkom duchowym zła na wyżynach niebieskich” (Ef 6,12). Wszystkich członków Kościoła obowiązuje „szczerość aż do bólu”.
Jezus boleśnie przeżywał kryzys swego narodu, kryzysy uczniów, apostołów, wiedział jakim cierpieniem zakończy swoje ziemskie życie, ten kielich goryczy dane mu było poznać w Ogrójcu. Wołanie z krzyża «Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił», to nie było zwykłe cytowanie psalmu (Ps 22,2), ale w psalmie przewidziano noc ciemną w męce Zbawiciela i tej męki owoce.
„Noc zmysłów”, „noc ciemna”, wrażenie opuszczenia, odrzucenia przez Boga jest świadectwem i próbą wiary. Przeżywał to nie tylko Jezus, ale Faustyna, Jan Vianney, Jan od Krzyża, Matka Teresa z Kalkuty, Róża z Limy, Ignacy Loyola, Franciszek z Asyżu i wielu innych. Wiemy, że przez wiarę należymy wszyscy do Kościoła. Mam nadzieję, że nikt z nas nie jest aż tak naiwny, aby przypuszczać, że osobiście nie podlega kryzysowi. Naiwny myśli sobie - faktem jest - nie doświadczam „nocy duchowej”. Pochopnie wyciąga z tego błędny wniosek, że jego wiara jest widocznie akurat większa od wiary wszystkich wspomnianych powyżej, bo jego nie trapią wątpliwości co do jego osobistej wiary - typowe wątpliwości „nocy ciemnej” go omijają.
Kościół przetrwa kryzysy i do tego niezbędna jest wiara, choćby garstki. «Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?» (Łk 18,8).
Wiara członków Kościoła przez szczere osobiste świadectwo Prawdzie podtrzymuje wiarygodność Kościoła. Wiarygodność Kościoła musi trwać aż do dnia paruzji, by Kościół mistyczne Ciało Chrystusa przetrwał na ziemi, aby wszyscy bez wyjątku ludzie mogli być zbawieni i w niebie przemienili się na podobieństwo Ciała Chrystusa.
„Niech zaś dla was, umiłowani, nie będzie tajne to jedno, że jeden dzień u Pana jest jak tysiąc lat, a tysiąc lat jak jeden dzień. Nie zwleka Pan z wypełnieniem obietnicy - bo niektórzy są przekonani, że Pan zwleka - ale On jest cierpliwy w stosunku do was. Nie chce bowiem niektórych zgubić, ale wszystkich doprowadzić do nawrócenia”. (2P 3,8-9) „Oczekujemy jednak, według obietnicy, nowego nieba i nowej ziemi, w których będzie mieszkała sprawiedliwość”, czyli odpoczynku Trójcy z istotami stworzonymi, które przyjęły Jej nieśmiertelny dar zbawienia (2P 3,13).