Ogarnia nas tęsknota do trwałego szczęścia. Tylko ufne przyjęcie Bożej miłości może człowieka uczynić szczęśliwym. Wierzymy, że każdemu pragnącemu Trójca Daje szczęście wieczne, jeżeli pragnący zechce przyjąć Dar Miłości Trójcy.
Trudno przyjąć to, w czego istnienie nie wierzymy. Wiara zależy od woli. Wiara może być różna. Np. «mała wiara» Mt 8,26 albo «wielka wiara» Mt 8,10, chwiejna. Obejmuje bardzo wiele stanów pośrednich, mimo że powinna być w naszym ziemskim życiu zawsze trwała. W niebie jest nam już zbędna, bo tam widzimy Boga. Tam trwa wieczna wzajemna miłość obejmująca wszystkich zbawionych, których Bóg obdarza nieustannie swą boską doskonałą miłością, którą chwilami odczuwamy już w życiu ziemskim.
Skutki naszych modlitw zależą od wiary. «I otrzymacie wszystko, o co na modlitwie z wiarą prosić będziecie.» (Mt 21,22). O wiarę swoją i wiarę innych można skutecznie prosić. Wysłuchany został ojciec opętanego od dzieciństwa przez niemego ducha - Jezus zaradził swą modlitwą jego niedowiarstwu. Pamiętamy słowa Jezusa do św. Piotra: «… Szymonie, Szymonie, oto szatan domagał się, żeby was przesiać jak pszenicę; ale Ja prosiłem za tobą, żeby nie ustała twoja wiara. Ty ze swej strony utwierdzaj twoich braci.» (Łk 22,31-32). Dlatego tak ufnie aktualnie korzystamy z utwierdzania nas w wierze przez współczesnego Piotra.
Jezus zapewnił nas o trwałości Kościoła. «Ty jesteś Piotr [czyli Skała], i na tej Skale zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą» (Mt 16,18). Wierni mogą być pewni, że Bóg ich obroni, ale problemem jest wytrwanie w wierze. «A Bóg, czyż nie weźmie w obronę swoich wybranych, którzy dniem i nocą wołają do Niego, i czy będzie zwlekał w ich sprawie? Powiadam wam, że prędko weźmie ich w obronę. Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?» (Łk 18,7-8). Wszak to wszystko od nas zależy, od naszej aktualnej wiary, którą dostrzegają przecież nasi bliźni codziennie. Wiara nie jest sprawą prywatną, ale sprawą wspólną całego Kościoła, wszystkich wierzących Bogu i jego słowom zawartym w Biblii. Zwłaszcza tych, którzy zaczynają poznawać tę najważniejszą w życiu każdego prawdę, o tej miłości uprzedzającej nasze odczucia - niepojętej miłości Jezusa, który po to przyszedł na świat i zginął w męczarniach na nim, by wszystkim pragnącym szczerze szczęścia dać świadectwo prawdzie o wiecznym szczęściu. Dostępnym każdemu, który zechce to szczęście przyjąć. W tym przypadku chcieć znaczy naprawdę móc! Wszyscy możemy dzięki Niemu! Każdy ma prawo odrzucić. Do miłości równoważnej szczęściu nikogo nie można zmusić. Szczęście płynące z miłości może być doczesne albo wieczne. Tzn. póki żyjemy, możemy skutecznie zmienić swe zdanie. Osobiście podzielam nadzieję głoszoną już, m.in. przez św. Grzegorza z Nyssy.
Podziwiam ludzi, którzy jak święta Matka Teresa z Kalkuty potrafili wytrwać w wierze, mimo „nocy duchowej” - wrażenia opuszczenia, odrzucenia przez Boga.
Podziwiałem zwłaszcza niepełnosprawnych od urodzenia, głęboko wierzących ludzi, o znacznie obniżonych zdolnościach poznawczych (np. z głębokim stopniem zespołu Downa) z ogromną ufnością i miłością znoszących ograniczenia swego życia, których dane mi było poznać, są wzorem niedościgłym nadal dla mnie.
Podziwiam wszystkich chorych, cierpiących, pokrzywdzonych ufnie zachowujących wiarę we Wszechmogącego Dobrego Boga. Wiem, że wiara w Trójcę wciąż jest dla wielu z różnych względów niedostępna.
Dobry Bóg Stworzył wszystkich, by podzielić się szczęściem Trójcy. Daruje nam wszystkim stale swoją miłość, lecz miłość musi być przyjęta dobrowolnie i świadomie. Mam nadzieję zbawienia wszystkich. Aby nadzieja ta się spełniła, potrzebne jest nasze wytrwanie w wierze. Wiara jest sprawą wolnej osobistej decyzji, dotyczy duszy, przekracza obszar dostępny rozumowi. Wytrwanie w wierze jest aktem naszej woli. Mam wielkie uznanie dla wszystkich, którzy mimo olbrzymich przeciwności wytrwali w wierze do końca. Otrzymali już dar wiecznego szczęścia z Bogiem i tymi wszystkimi, którzy trwają szczęśliwi w wieczności nieba, bo ufnie przyjęli Bożą miłość.